24 kwietnia 2018

Mama! Mama! Mama!

Matka P(Olka) wróciła z siłowni, na której spaliła 600 kalorii. Otworzyła czekoladę z migdałami i zjadła 600 kalorii. Równowaga musi być, a PMS i środa mają swoje prawa. Absolutnie nieistotne, że środa jest dopiero jutro. (Przed)środa zalicza się do śród, podobnie jak (po)środa. W kalendarzu Matki P(Olki) są zatem:
1. dwadnidośrody
2. przedśroda
3. środa
4. pośroda
5. PIĄTEK
6. popiątek, czyli dzień, którego nie ma, taki dzień duch po PIĄTKU
7. trzydnidośrody

No więc dziś w (przed)środę naszła Matkę P(Olkę) taka refleksja...

Bo w reklamach TV wszystkie matki z rana są takie piękne, uśmiechnięte, budzą się szczupłe i z makijażem i bez cellulitu, ich mężowie wychodzą z łazienki z sześciopakiem i ręcznikiem na biodrach, uśmiechnięci i piękni również. Dzieci wyskakują z łóżek radosne, szczęśliwe i biegną do kuchni, gdzie piękna matka zdążyła wycisnąć już sok z pomarańczy, nakryć stół, zerwać kwiaty w ogródku i zaparzyć kawę dla pięknego męża, na którego czeka już najświeższa prasa. Wszyscy radośnie wpierdalają tosty z Nutellą i są tak samo do zarzygania słodcy...

W Matko - P(Olkowym) domu rano i o każdej innej porze dnia jest trochę inaczej. Różnica nie jest wielka, no ale jednak...

Ojciec P-ERO wychodzi z łazienki bez sześciopaka, a z bojlerem. Bez ręcznika na biodrach ani nigdzie indziej, natomiast w skarpetkach. Zazwyczaj, żeby nie budzić reszty, nie zapala światła. Za chwilę słychać tylko: "ałaaaa o kurwa mać" i Matka P(Olka) już wie, że jest 5:15, a Ojciec P-ERO nadepnął na Lego... 

O 5:30 Szanowny Małżonek musi, koniecznie musi powiedzieć Matce P(Olce), że wyjeżdża do pracy, na wypadek, gdyby jej to umknęło, więc budzi ją i mówi: "jadę do pracy". Zwykle Matka P(Olka) kwituje to krótkim "uhmmm" przez sen, ale jak ma PMS, to syczy: "a Ty myślisz, że co ja myślę? że Ty kuwa na piknik sie wybierasz?"

6:30 dzwoni budzik i włażą do łóżka koty. Do łóżka, w którym nie ma już Ojca P-ERO, bo przecież oznajmił o 5:30, że jedzie do pracy, ale jest troje dzieci, które o 5:15 słyszą "ałaaa o kurwa mać" i już wiedzą, że Tatusia nie ma w łóżku. Wskakują więc koty. Nieeee.... nie chcą wcale się poprzytulać. Bo to kuwa nie są koty z reklamy. Matko - P(Olkowe) koty chcą żreć i srać. Koty w reklamach nie żrą, a już na pewno nie srają. Mruczą.... Rudy i Głucha chcą żreć i srać. 

Wstaje więc Matka P(Olka) bez makijażu, za to z nadwagą, która rekompensuje wszystkie inne niedociągnięcia, bo zawsze tych je*anych kilogramów jest więcej, niż różnych innych Matko - P(Olkowych) cech. Wstaje więc Matka P(Olka) i przechodząc przez przedpokój drze się: "ałaaa o kurwa mać", bo przecież Ojciec P-ERO nie mógł podnieść tego cholernego klocka Lego, tylko kopnął go parę metrów dalej... 

Szybki prysznic, czasem make up, który niewiele niestety daje i trzeba budzić dzieci. No prawie jak w reklamie płatków śniadaniowych, tylko trochę jednak inaczej:

- mamoooooo nieeeee!!!!!
- mamoooo ja nienawidzę szkoły!!!
- mamoooo zostaw, zimno!!!!
- mamoooooo, nie chcę!!!!!
- mamoooo, jestem zmęczona!!!! (to akurat Barbara, kobieta, więc Matka P(Olka) ją rozumie)
- mamooo, ja nie chcę iść dziś do przedszkola!!!
- mamoooo, nie lubię Cię!!! ( to akurat Barbara, kobieta, więc Matka P(Olka) ją rozumie)
- mamooooo......

No i sielanka się kończy, bo Matka P(Olka) drze się: RAZ DWA TRZY, mundurki i w tej chwili do kuchni!!!

Prawdopodobnie wtedy pół wsi wstaje, grzecznie się ubiera i maszeruje do kuchni. 

Zrobienie śniadania dla całej trójki i uniknięcie jednocześnie awantury jest niemożliwe, więc kawy Matka P(Olka) nie pije, bo nie musi. 

- mamooooo ja tego nie lubię!
- mamooooo jestem głodny!
- mamoooo ja chcę z innym masłem!
- mamoooo ja nie chcę tego talerzyka!
- mamooo przytul!
- mamooooo rozlałem!
- mamoooo wysypało mi się! Samo się wysypało!
- mamoooo, on mnie zaczepia!
- mamooo, a ona śpiewa i nie mogę jeść!
- mamo......

Kiedy nadchodzi 8:20, żeby wsiąść do cholernego samochodu, zapiąć pasy i ruszyć do szkoły, Matka P(Olka) jest tak wyjebana, że ZAWSZE wtedy przestaje wierzyć w reklamy. 

- mamoooo, nie chcę tej piosenki!
- mamoooo, spakowałaś mi lunch?
- mamooo, pas mi przeszkadza!
- mamoooo, za zimno!
- mamooo , za ciepło!
- mamoooo, on mnie bije!
- mamooo, komu machasz?
- mamoooo kochasz nas?
- mamooo jednak chcę tą piosenkę!
- mamooo.........

Wieczorem nie jest wcale lepiej, bo chociaż Ojciec P-ERO jest już w domu, to jakby go nie było. Matka P(Olka) zamyka się w łazience i już pod drzwiami cała trójka. I walą do tych drzwi, jakby się kuwa paliło.

- mamooo możemy iść na dwór?
- mamoooo, mogę płatki?
- mamooo, mogę serek z kuleczkami?
- mamooo, mogę kiełbasę?
- mamoooo, kiedy wyjdziesz?
- mamoooo, co robisz?
- mamooo, mogę bajki?
- mamoooo, mogę tablet?
- mamoooo, kochasz nas?

Zwykle po 10 minutach Matka P(Olka) nie wytrzymuje, otwiera z impetem drzwi, cała trójka wpada do łazienki a Matka P(Olka) cedzi przez zaciśnięte zęby:

- PRZECIEŻ JEST NA DOLE TATA!!!

10 sekund później słychać głos Ojca P-ERO:

- nie wiem, zapytaj lepiej mamę


Mamooooo!!!




28 lutego 2018

O zimie w Irlandii i nie tylko...

Zima... od tygodnia zapowiadali zimę w Irlandii. I przyszła. Wszędzie, tylko nie do Matko - P(Olkowej) wsi. Internet pęka w szwach od zdjęć śniegu i bałwanów. Choć akurat jedno z drugim nie ma zbyt wiele wspólnego. Matka P(Olka) śpiewając pod nosem TO przygotowała już marchewkę, guziki, gałęzie, czapkę, szalik, a nawet okulary przeciwsłoneczne, żeby przypadkiem blask bieli śniegu nie poraził bałwana. Wszystko gotowe. Śniegu kuwa brak... Ale nie to jest najgorsze... Najgorsze jest to, że zamknęli szkoły i Matko - P(Olkowe) dzieci do końca tygodnia zostają w domku na wsi. A żeby dopełnić Matko - P(Olkowe) (nie)szczęście, zamknęli też biuro Ojca P-ERO w stolicy, więc i Szanowny Matko - P(Olkowy) małżonek do końca tygodnia zostaje w domku na wsi.  Raj! Wszystkie te informacje spadły na Matkę P(Olkę) w środę, w dniu, kiedy Matka P(Olka) powinna sączyć wino i pożerać mleczną czekoladę, przykuta do gorącego kaloryfera. Oczywiście, że Matka P(Olka) uwielbia rodzinnie spędzać czas. W SOBOTĘ i NIEDZIELĘ. Wszelkie inne odstępstwa od tej normy skutecznie burzą jej jakże poukładany nienagannie świat. No bo na ten przykład nagle okazuje się, że trzeba od rana powoli, nie spiesząc się, robić to wszystko, co da się w rzeczywistości odpierdolić w dwie godziny. Ale przecież codziennie po powrocie Ojca P-ERO z pracy Matka P(Olka) ostentacyjnie wzdycha: "Kochanie, jak dobrze, że już jesteś, cały dzień nie usiadłam ani na chwilkę, tyle miałam do zrobienia." Więc przez najbliższe dwa dni Matka P(Olka) będzie popierdalać po domu i nie usiądzie, żeby nie burzyć w Panu Mężu obrazu wzorowej Pani Domu. Bo o tym, że Panią Domu jest chujową,wiedzą tylko nieliczni i wśród tych nielicznych nie ma Ojca P-ERO :) Jedno jest pewne: po tej zimie na wsi dom będzie błyszczał :P A Matka P(Olka) będzie miała zakwasy, bo to, jak się stara, przebija codzienny trening na siłowni. No tak... Akcja SCHUDNIJ BO MASZ WIELKĄ DUPĘ wciąż w toku. I jak zawsze Matka P(Olka) chudnie tylko w oczach... w dupie nic a nic... Matka P(Olka) ma zasady, których łamać nie wolno. A ustaliliśmy już jakiś czas temu, że póki dupa wciska się w 36, tragedii nie ma... Dramat będzie, jak Matka P(Olka) przymierzy hula hop i okaże się, że pasuje... 

Korzystając z faktu, że Ojciec P-ERO jest obecny w domu, co zdarza się niebywale nieczęsto, Matka P(Olka) wybrała się z Panem Mężem na zakupy. Nieee.... nie jakiś tam zaawansowany shopping. Wiadomo: jajka, mleko, parówki, chleb... I podpaski... Matka P(Olka) ogarnia zakupy w kwadrans. Żeby zmieścić się w tych dwóch godzinach przeznaczonych na obowiązki. 2 godziny 15 minut z zegarkiem w ręku... tyle zajęły zakupy w towarzystwie Ojca P-ERO. A że Pan Mąż lekko przygłuchy, wszystko trzeba było powtarzać. Po godzinie Matka P(Olka) lekko poirytowana pyta, lub też cedzi:

- Kochanie, wziąłeś aparat słuchowy?
- Słucham?
- Czy wziąłeś aparat???
- Zrobić Ci zdjęcie?
- Kurwa mać, aparat słuchowy masz?!
- Mam, a co?
- Włącz proszę
- Słucham?
- Włącz proszę aparat
- Kochanie, możesz przejść z drugiej strony, bo nie słyszę, co mówisz?

Ojciec P-ERO z końcem zeszłego roku zakupił Matce P(Olce) samochód. Swój sprzedał, przygarnął FROZEN, w którym wygląda niebywale męsko, a Matka P(Olka) buja się po wsi siedmioosobowym karawanem. Prawie dosłownie karawanem, bo kiedy prowadzi, wszyscy posrani umierają... Mieć taką władzę - bezcenne ;-)

Wasze zdrowie Kochani :)

Z głębokim poważaniem

Matka P(Olka)


PS: gdyby jednak zasypał nas śnieg, wszelkie dobra materialne i duchowe Matka P(Olka) oddaje Matce Bliźniąt, bo tylko Ona jedna wie, jaki pochówek Matka P(Olka) sobie zażyczyła :P 


25 października 2017

o różowych spodniach z różowej piżamki w prosiaczki :P

Są takie środy, po których człowiek, a konkretnie Matka P(Olka), powinien zakopać się ze wstydu pod ziemią. W okresie helołinowym nawet wskazane, bo zawsze można znienacka kogoś po stopie posmyrać i już plus 100 do dobrej zabawy. Oczywiście dla tego, kto pod ziemią, bo ten nad to ze strachu zesrać się mógłby. Dziś właśnie jest taka środa, po której Matka P(Olka) już zaczęła kopać dołek w ogródku. 

No bo to było tak. 

Matka P(Olka) śpi. Nagle wpada do sypialni lekko rozdarta Barbara. Matka P(Olka) zna Barbarową skalę rozdracia i na Śniętego Bobra, było to lekko. 

- Mamooooo, a u mnie w pokoju jest duży pająk!!!

W pierwszym odruchu Matka P(Olka) miała zaproponować Barbarze przyniesienie packi, ale pomna doświadczeń sprzed kilku tygodni (TUTAJ) postanowiła zwlec się z łóżka i wziąć packę sama. Po drodze przeklęła wszystkie pająki świata i z myślą, że ten oto spajder na pewno wcale nie jest taki strasznie ogromny, wmaszerowała do Barbarowego pokoju uzbrojona w piękną różową packę, która to packa niejedną pająkową dupę już klapnęła. Z miną pod tytułem "qwa nie podchodź do mnie" rozgląda się Matka P(Olka) po ścianach i nagle JEST!

Przy obecnej wadze nie spodziewała się Matka P(Olka) po sobie tak szybko rozwijającej się prędkości. Wybiegła z domu w różowych kapciach i w różowej piżamie w prosiaczki i z różową packą. I z nadzieją, że sąsiadka jest jeszcze w domu. Musicie Państwo Drodzy wiedzieć, że żeby wybiec z Matko - P(Olkowego) domu i wbiec do domu sąsiadowego, trzeba wziąć zakręt. I Matka P(Olka) z gracją, na jaką pozwala obecna waga, ten zakręt wzięła. I na tym zakręcie Matce P(Olce) spadły te różowe spodnie z różowej piżamki w prosiaczki. Potknęła się Matka P(Olka) o różowe kapcie próbując wciągnąć na siebie te nieszczęsne różowe spodnie z różowej piżamki w prosiaczki. Nie bacząc na to, że pół osiedla miało okazję zobaczyć Matko - P(Olkowy) zadek, który bądź co bądź specjalnie maleńki to raczej nie jest, wpadła zziajana Matka P(Olka) na odjeżdżający już samochód i zawołała:

- Paula, błagam, pająk!!! 

Dobrze, że to Paula, bo gdyby Szanowny Sąsiad siedział za kierownicą, móglby być lekko zażenowany, wszak niecodziennie sąsiadki bez spodni wołają o pomoc. Niemniej jednak kiedy Matka P(Olka) przywdziała już odzież, wytargała lekko oszołomioną Sąsiadkę z samochodu, wręczyła różową packę z miną pod tytułem ZABIJ GNOJA. 

Zabiła...
A jakże...
Ochów i achów nie było końca...
Dzieci wiwatowały, nadmuchały balony, przywdziały czapeczki i ogólnie impreza HIP HIP HURRA!!!

No dobra, nie było imprezy... przecież była 8:30 rano... 

Minus całej akcji jest taki, że zwłok pająka nie znaleziono. Plus taki, że skoro różowe spodnie z różowej piżamki w prosiaczki spadły, to znaczy, że Matka P(Olka) schudła.
Bo trzeba Wam wiedzieć Drodzy Państwo, że Matka P(Olka) zrobiła porządki w szafie i jedyne w co się obecnie mieści, to czapka. Żeby było śmieszniej, to  z daszkiem qwa, na zimę idealna. No i oczywiście mieści się również w różowe spodnie z różowej piżamki w prosiaczki. Ale o tym, że się w nie zmieszczą dwie Matki P(Olki), wie już pół osiedla. I jutjub prawdopodobnie już też :P


4 października 2017

O nic-nie-robieniu... ;)

Okazuje się, że Matko - P(Olkowe) środy przesunęły się na wtorki. Tak więc mamy kumulację, czyli dwie środy z rzędu. Bosko. Gdyby Matka P(Olka) umiała rzygać tęczą, prawdopodobnie teraz puściłaby gigantycznego rejnboł - pawia. A że nie umie, musi wystarczyć skromne "kurwa mać". Ludziom to się wydaje, że doba Matki P(Olki) ma 48 godzin. I że każda z tych 48 godzin przepełniona jest radością, śmiechem i takim poczuciem, że wszystko jest idealnie stabilne i powoli sobie płynie mlekiem i miodem. Otóż moi mili nie. Nie i uj. Matko - P(Olkowa) doba ma 24 godziny, jak każdego innego. I w tych 24 godzinach muszą się zmieścić Matko - P(Olkowe) radości, miłości, złości i wkurwy, rozczarowania, złości i wkurwy, marzenia, plany, złości i wkurwy i takie tam... To, że Matka P(Olka) nie pracuje, nie znaczy, że ma wiecznie czas na szopingi, kawki, herbatki. A ludzie pytają: czym ty możesz być zmęczona?? dlaczego nie odbierasz? dlaczego nie odpisujesz? dlaczego nie ma Cię w sieci od tylu godzin?  a no jednak Matka P(Olka) może być zmęczona i jest. Macierzyństwem. Tym, że ma dzieci 24/7. Tak. Matka P(Olka) jest zmęczona dziećmi. Straszna, okropna, zła Matka. Taka, która zakazuje, krzyczy i daje karę. Taka, która nie odpuszcza, bo w przeciwnym wypadku dzieci skakałyby jej po głowie. Taka, która zamyka się w łazience i udaje, że nie słyszy, jak drą się pod drzwiami: Mamamamamamamamamamamama... Taka, która czasem celowo kładzie dzieci wcześnie spać, żeby móc mieć wszystko w dupie. Bo obecnie to ma w dupie  tylko nadwagę. Moi mili.... i po co te złośliwości? Matka P(Olka) przytyła... doprawdy, ta biedna kobieta ma w domu lustro i to nie jedno i żadne z nich nie wyszczupla niestety. A mówienie zmęczonej i permanentnie podkurwionej Matce P(Olce), że jej dupa nie mieści się już w rozmiar 36 to igranie z losem. Żebyście tak Wy wszyscy krytykujący mieścili się we wszystkich światowych normach.... ale nie... najszybciej krytykują te szanowne panie, którym biust wylewa się zewsząd, a dupa jest większa niż trzydrzwiowa szafa. No sorry... Trójkę cudownych dzieci Matka P(Olka) wydała na świat. A nie, przepraszam, to były "wydobyciny", bo przecież nie rodziła naturalnie. Tak tak, ostatnio internet obiegła taka właśnie definicja cesarskiego cięcia. Więc na starcie Matka P(Olka) przesrane miała, bo nawet jej się urodzić nie chciało. No więc wydobyli z niej tę trójkę cudownych dzieci. Tak dokładnie, wciąż mówimy o tych samych dzieciach, przez które Matka P(Olka) jest notorycznie lekko podkurwiona. Ale są cudowne. I poświęca im cały swój czas poza tym, kiedy zamyka się w łazience ;) i to nie mądre geny Tatusia, tylko nieustannie ciężka praca Matki P(Olki) sprawia, że dzieci są bystre, otwarte na wiedzę i całkiem radosne. Dzięki o Losie za Nervomix :P i tak właśnie Matka P(Olka) w dupie ma to, czy mieści się w S czy w XL. I jak już zdarzy się chwila ciszy, Matka P(Olka) odkłada telefon i ma święty spokój. Dla relaksu Niania Frania i życie nabiera kolorów. Znów można rzygać tęczą... :P

A teraz niepracująca, nic-nie-robiąca Matka P(Olka) idzie wstawić kolejne pranie, wstawić naczynia do zmywarki, wstawić zupę...

A później wstawi się sama...

A tym, których boli Matko - P(Olkowe) nic-nie-robienie i jej osobista nadwaga, Matka P(Olka) poleca maść na ból dupy i szminkę marki Super Glue! 

30 sierpnia 2017

o tym, że to dzieci Ojca P-ERO :)

Środa....

Tak sobie Matka P(Olka) patrzy na te swoje dzieci i myśli. Patrzy i nie wierzy. I co raz to bardziej przekonana jest, że je w szpitalu podmienili. Prawdopodobnie wszystkie trzy sztuki. Bo to nieprawdopodobne, żeby Matka P(Olka) wydała je na świat. No chyba, że geny Ojca P-ERO są aż tak dominujące... cechy wspólne są:

niedosłuch wybiórczy na ten przykład. Można powtarzać: 

JEDZ
JEDZ
JEDZ WRESZCIE!
RAZ! DWA! TRZY!

POSPRZĄTAJ POKÓJ!
POSPRZĄTAJ!
NIE ZARAZ TYLKO JUŻ!
RAZ! DWA! TRZY!

ZOSTAW KOTA!
NIE DOTYKAJ KOTA!
ZOSTAW!
RAZ! DWA! TRZY!

ZAŁÓŻ MAJTKI!
ZAŁÓŻ!
W TEJ CHWILI!
RAZ! DWA! TRZY!

KŁADŹ SIĘ!
POŁÓŻ SIĘ SPAĆ!
WRÓĆ DO ŁÓŻKA!
RAZ! DWA! TRZY!



Oprócz niedosłuchu jest jeszcze taka cecha, którą nazwać trudno, a która bardzo łatwo wkurwia. Oni wszyscy hurtem myślą, że Matka P(Olka) nic nie robi cały dzień. 

Ojciec P-ERO: co robiłaś cały dzień? serio? nie żartuj, przecież nie widać... ale naprawdę? nie no podziwiam, tylko serio nie widać... nie no nie gniewaj się, no ale dlaczego się obrażasz? Ale ja przecież nie powiedziałem, że Ty nic nie robisz... nie to miałem na myśli.... ale Kochanie... dobrze, nie Kochanie, Olu....nie Olu? to jak mam do Ciebie mówić? aaa w ogóle mam nie mówić....

Dzieci: Mamo, nie mów, że jesteś znowu zajęta. Czym niby? Mamo podaj mi to. Mamoooo. No a co Ty tam robisz w tej kuchni???? Mamo zrobisz mi TO na obiad? dlaczego zawsze mówisz, że to nie jest restauracja? przecież my wiemy. Nie, nie chcę tego jeść. Mamo, rozlało mi się. Mamo zobacz, dziura. Mamo, plama. Mamooooooo.....


Wybrzydzanie:

Ojciec P-ERO: nie no Kochanie bardzo smaczna ta zupa, tylko chyba trochę kwaśna. Nie ścięła się ta śmietana trochę? nie, no smakuje. Zjem oczywiście. Tak Kochanie. Nie obrażaj się... ale o co Ci chodzi? dobrze, będę gotował od jutra sam..... 

Dzieci: ja tego nie lubię! ja nie chcę! fuj! nie będę tego jeść! ble! zwymiotuję zaraz! ale mamoooo, dlaczego zabierasz mi talerz?! przecież będę głodny!

Jest też taka cecha pod tytułem "JA WIEM WSZYSTKO LEPIEJ"

I tu zdecydowanie pionierem jest Pierworodny, a że to "KOPIUJ WKLEJ" Ojca P-ERO, to już nic więcej mówić nie trzeba....

W tym domu nawet koty upodabniają się do Ojca P-ERO, tak silne to geny.... ;) jednego tylko drapać, drugi głuchy jak pień.... ale jak widzą pełną miskę, to zaciesz taki, że i poliżą czasem... ;)


Dziś środa! Ale Drodzy Państwo! Ta ŚRODA jest wyjątkowa! Otóż dziś ostatni dzień wakacji! Od jutra najukochańsze Matko - P(Olkowe) dzieci wracają do szkoły. Młody wprawdzie zostaje, ale jeśli odpowiednio się go zaknebluje i przywiąże do kaloryfera, to  i zdrzemnąć się będzie można! 



Z tej radości Matka P(Olka) chciała przejść na dietę. Ale zapomniała i zjadła absolutnie niedietetyczne śniadanie. 



Ale skoro dziś nie wyszło, to i wina można się napić.



A nie.... jednak nie można...

Dopiero południe....