30 października 2015

O tym, jak Matka P(Olka) z Matką Bliźniąt dialog prowadzą :)

Matka P(Olka) prowadzi dialogi codziennie z Matką Bliźniąt. Obie matki łączy wiele. Dzielą jedynie kilometry i różnica czasu.

5:30  (dzwoni Matka Bliźniąt)

Matka Bliźniąt:  Śpisz jeszcze? Jeszcze?? ale przecież jest 6:30! Aaaaa no tak, ja znowu zapomniałam, że u Was jest godzina do tyłu. To pozbieraj się, a ja za chwilę zadzwonię.

6:30 (dzwoni Matka Bliźniąt)

Matka P(Olka): Halo, oddzwonię za 10 minut, Gabryś zrobił kupę gigant. No. No. No. O kurczę, coś Ty. Poważnie?! Kochana, oddzwonię za chwilę, bo wyszła. Nie nie, nie Basia. Basia śpi. Kupa. Kupa wyszła. No, pa.

6:50 (dzwoni Matka P(Olka) )

Matka Bliźniąt: Kochanie, oddzwonię do Ciebie za kwadrans, bo oboje mają kupy. No. No. Wiesz co, takie biegunkowe trochę. No chyba na zęby. No. No. Fraaaneeek, nie jedz tej ziemi z kwiatków. Mówisz? niech je? zatrzyma mu biegunkę? Dobra, zaraz zadzwonię.

7:10 (dzwoni Matka Bliźniąt) - Matka P(Olka) nie odbiera

7:12 (dzwoni Matka Bliźniąt)

Matka P(Olka):  Nie nie, u nas wszystko ok, tylko nie wiedziałam, gdzie jest telefon. No. No. Nie, schowałam go z chusteczkami nawilżanymi do kosza. Baśka, nie rób tak! No, wstali już wszyscy. Nie, nic takiego nie robi, wiesz, mamy taki plastikowy kosz z narzędziami, Baśka próbuje odkręcić Gabrysiowi ucho. Oooo nie płacz Gabryś. Basiu tak też nie wolno. Czemu płacze? A bo teraz odkręcała mu oko i go dziabnęła. Wiesz co, oddzwonię do Ciebie, jak trochę ich ogarnę, no buziak!

8:00 (dzwoni Matka P(Olka) )

Matka Bliźniąt: No haaaloooo. No Laura już jest zmęczona, zaraz pójdzie chyba spać. Franek? Nie, on ma energii dużo, bo zjadł swoje śniadanie i od Laury. No. No. Mhmmm. Fraaaneeek, nie zabieraj Laurze chrupka. Oddaj. Oddaj. Oddaj. Masz Laura nowego. No. No. I co, jedzą? A Gabryś? co robi? je węgiel z kominka? aaaa to Wam też biegunka nie grozi. Kochana, oddzwonię, jak uśpię Laurę. No pa!

8:15 (dzwoni Matka Bliźniąt)

Matka P(Olka): i co, śpi Laurka? A Franuś? a no nie śpi, słyszę. Kupisz mi wódkę? Nieee, nie mam żadnego problemu. Nie Kochana, na pewno nic się nie dzieje. Cztery. Cztery razy po pół litra. No. No. Nie Kochana, naprawdę nic się nie dzieje. Może pięć weź. Nie, mama mi zrobi ajerkoniak. Tak, dam Ci jedną butelkę. Basiuuuu, już idę. Kochana, zadzwonię później, bo Basia woła, że kupę zrobiła.

8:30 (dzwoni Matka P(Olka) )

Matka Bliźniąt:  i co, jak tam? Nie, Laura już wstała. No, zaraz się bedziemy zbierać, bo muszę kupić pieluchy i mleko. Wiesz co, pieluch wezmę 250 sztuk, to chyba na miesiąc starczy dla nich. Mleka cztery puszki, ale nie wiem, czy starczy. No. No. Wiesz co, może po drodze kupię tą wódkę? Nieeee, mam miejsce w wózku. Myślisz? Że co? Że nie wypada, żeby z dziećmi i z wódką? No to wieczorem wyskoczę i Ci kupię. Ahaaaa, bo wy wychodzicie, dobra, to później się zdzwonimy. Buziaki, pa!

9:15 (Matka P(Olka) pisze)

Hej Kochana! Dzieci w szkole i w przedszkolu. My na zakupy i na spacer. Nie wieje dziś za mocno, ok 60 km/h. Trochę pada. Trzeba korzystać z pogody! Miłego dnia.

9:40 (Matka Bliźniąt pisze) 

Halo:* Udało mi się kupić pieluchy i mleko, Franek padł, spaceruję po osiedlu. Sprawdzałam ceny wódki, ok 20 zł. U nas złota polska jesień.

10:50 (Matka P(Olka) pisze)

Oooo, to tanio. Dziękuję :*  w sumie to dobrze, że tu drogo, nie piję za dużo :)

12:30 (dzwoni Matka Bliźniąt) 

Matka Bliźniąt: no tak właśnie myslałam, że jesteś już w domu, bo pewnie wróciłaś z Basią z przedszkola? I jak tam? ale mocno zmokłaś? Aaaa. No ale wyschnie wszystko, zanim odbierzesz Mikołajka? Aaaa. No. No. No. No wiesz, powiem Ci, szybko minęło przedpołudnie.  Teść przyszedł. Nooo, trochę posiedział, powiedział, kto umarł, kto na co chory, pograł bliźniakom na harmonijce i poszedł. Ty, a wiesz, kto umarł? Pamiętasz tego sąsiada, co tak pił? No. No. No dokładnie ten. Nie nie, nie on. Teść go spotkał. No i on mu powiedział, że ten drugi, pamiętasz go? No. No. No ten ten, co zawsze z nim pił. No to on umarł. Wiesz co, no on młody facet, coś koło 60. Oooo, czemu Gabryś płacze? Nooo, moje też ciągle do tych szuflad pchają palce a potem płacz. No. No. Dobra, to oddzwoń.

14:15 (dzwoni Matka P(Olka) )

Matka P(Olka):  no halo, my wróciliśmy pół godziny temu. No, zjedli obiad, Gabryś jeszcze śpi w wózku. Baśka, cicho! obudzisz Gabrysia! No. No. No teraz to już z górki. A Wy jak tam? oooo kto tam tak krzyczy? Oooo a co jej Franuś zrobił? nieeee, takie guzy szybko schodzą. Nie martw się. Ojeeeej, no dobra dobra, to oddzwoń, jak się uspokoi, bo i tak Cię nie słyszę przez ten płacz.

15:00 (dzwoni Matka Bliźniąt)

Matka Bliźniąt: no halo. No wiesz co, oboje zasnęli. No, ale Laura długo płakała. Nieee, nie ma tego guza aż takiego dużego. Widać oko, więc nie jest źle. Ale wiesz, kogo dziś spotkałam na spacerze? Pamiętasz tego gościa, z którym się spotykałaś? No tak, trochę ich było. No ale wiesz, ten przystojny. No! No dokładnie! Powiem Ci, żonę ma. No. No. Ale jaka ona brzydka. No strasznie chuda. No. No. No a co dziś robicie? A na którą do tego lekarza jedziecie? A to czekasz na Roberta czy sama jedziesz? Aaaa wszyscy. No. No. Co? No mówię Ci, bardzo brzydka. Nieee, on fajny. No czekaj, bo ktoś dzwoni do drzwi. Zaraz zadzwonię!

15:05 (Matka Bliźniąt pisze)

K!@#$ mać. Zadzwonił kurier i oboje się obudzili. Ale już doszły spodnie, które sobie zamówiłam :)

17:20 (Matka P(Olka) pisze)

My właśnie wracamy od lekarza. Mikołaj dostał sterydy, Basia ma skierowanie na badania krwi, z Gabrysiem trzeba będzie do szpitala podjechać. Z Robertem nie gadam, bo nie domyśla się, dlaczego płaczę. Kup sześć butelek.

19:00 (Matka Bliźniąt pisze)

Ufff.... śpią! Ja piję szampan, a u Was jak?

20:30 (Matka P(Olka) pisze)

U nas też już cała trójka śpi. Chyba naleję sobie wina. A nie... zapomniałam, że karmię. K!@#$ mać.

20:32 (Matka Bliźniąt pisze)

Kocham Cię :) Dobranoc!

5:30 (dzwoni Matka Bliźniąt)

Matka Bliźniąt:  no heeeej, śpicie? aaaa, ja zapomniałam, że u Was godzina do tyłu....


;-) 




15 września 2015

Matko - P(Olkowe) wypadki :)

Matka P(Olka) się wścieka. Nie tylko w środy. Matka P(Olka) wścieka się zawsze, gdy jest ku temu okazja. A ustalmy, że przy trójce dzieci i jednym mężu okazje zdarzają się często. Bardzo często. Prawdopodobnie zdarzałyby się częściej, gdyby zamiast trójki dzieci i jednego męża Matka P(Olka) miała jedno dziecko i trzech mężów. Więc i tak nie jest źle. Kiedy Matka P(Olka) się wścieka, wióry lecą. I talerze czasem lub zabawki. I telefon czasem też. I tak na przykład wczoraj Matka P(Olka) się wściekła, bo przecież telefon ZAWSZE odmawia posłuszeństwa, kiedy jest niezbędny. Dotykowy telefon odmawia posłuszeństwa jeszcze częściej, co skłania nieraz Matkę P(Olkę) do przemyśleń na temat ewentualnej korekty uszu. Wczoraj jednak awaria telefonu nie skłoniła Matki P(Olki) do żadnych przemyśleń. Matka P(Olka) po prostu walnęła telefonem o ścianę. Odbił się i gdzieś wpadł. Jeszcze chwilę się Matka P(Olka) powkurwiała i zaczęła go szukać. Wszystko odsunęła. Nawet odkurzyła wewnątrz kanapy. Było czysto, świeżo, bez okruszków nawet przez chwilę, ale telefonu nie było. Jednak portale społecznościowe się przydają czasem i na apel Matki P(Olki) odpowiedział dobry znajomy. On dzwonił, Matka P(Olka) nasłuchiwała. Nasłuchiwała. Nasłuchiwała. Dzieci także. I nic. Wyłączony głos, jak zwykle... ale w końcu gdzieś z otchłani wyłonił się dźwięk wibracji. A ponieważ Matka P(Olka) wibratora nie posiada, to musiał być telefon. I był. Nawet udało się go zlokalizować. Za szafą. I pod szafą. Jednocześnie. Matka P(Olka) w akcie desperacji odsunęła szafę zapominając przy tym, że jest przykręcona do ściany. Szafa ofkors, nie Matka P(Olka). Wyrwała więc ze ściany śruby razem z koszulkami, trochę się posypało, Pierworodny zaczął się cieszyć, że remont, Baśka zaczęła zamiatać, a Młody zaczął się drzeć. Ale przybył Rycerz Ojciec P-ERO na ratunek, nieświadomy do końca, co się wokół niego dzieje. Uratował telefon, zakleił dziury, wywiercił nowe, szafę przykręcił, ręce otrzepał, czoło otarł z potu i sapnął, że dobrze wrócić po pracy do domu. Po czym zapytał: "coś się przypala?" Jesooooo, zupa!  Matko - P(Olkowy) Hero! Ale że Matka P(Olka) lubi dostarczać Ojcu P-ERO rozrywek, zapakowali dzieci do samochodu i pojechali na jeden z supermarketowych parkingów, gdyż Matka P(Olka) uczy się jeździć. I naprawdę dobrze jej idzie. Oj no, co z tego, że czasem cedzi przez zęby: "no żesz kurwa, czemu ty nie jedziesz głupi debilu?!". Ojciec P-ERO ze stoickim spokojem odpowiada: "włącz silnik". Ale wczoraj Ojciec P-ERO swój stoicki spokój schował do kieszeni. I zbladł nawet. Bo Matka P(Olka) pomyliła homoseksualistę gazu z homoseksualistą hamulca. Matka P(Olka) też zbladła. Przerażony Pierworodny po cichu poprosił Tatusia, żeby mocniej przyciągnął pasy w jego foteliku. Ojciec P-ERO jednak nie traci głowy i mimo że blednie, nadal ma poczucie humoru. Na pytanie Matki P(Olki): "Kochanie, a co by się stało, gdybym jednak walnęła w ten mur?" odpowiedział:  "hmmm... w pierwszej kolejności musiałbym przesunąć termin NCT."  (przegląd techniczny samochodu)

3 września 2015

Matka P(Olka) o lęku separacyjnym i nie tylko

Ojciec P-ERO imprezuje. Znaczy się integruje. Często się ostatnio integruje, Matka P(Olka) zaczyna się obawiać, że się w końcu Ojciec P-ERO zintegruje z kimś tak na dobre i pójdzie w siną dal. A o siną dal nie trudno, szczególnie w Irlandii o tej porze roku. Dziś siną dal Matka P(Olka) miała za płotem prawie. A jeszcze parę dni temu Matka P(Olka) i zwierzaki (czytaj: dzieci) grzali dupkę w ciepłym kraju. A co! Kto bogatemu zabroni byczyć się w ciepłym kraju, hę? Ba, przez miesiąc! no to se poleciała Matka P(Olka) z dziećmi do ojczyzny, a tam 40 stopni. W cieniu. O cieniu. Matka P(Olka) dostała pierdolca już na lotnisku w Pyrzowicach, kiedy buchnęło żarem. I tak przez 32 dni.... 32 dni wakacji... Matka P(Olka) miała leżeć i pachnieć. Leżał i pachniał Ojciec P-ERO po pracy, bo przy dziesięciu stopniach to można sobie pachnieć, a jak dzieci nie ma, to i nawet leżeć. Matka P(Olka) ani nie leżała, ani nie pachniała. Ale za to zrobiła sobie tatuaż. Taki na zawsze, choć Baśka uparcie twierdzi, że Matkę P(Olkę) kot podeptał i się zagoi. A to taki tatuaż na wieki wieków. Już są plany na kolejne :) i cycki Matka P(Olka) też sobie wakacyjnie poprawiła. Dobry stanik i cycki pod brodą. Teraz, jak Młody cyca ciągnie, to do szyi się tuli, a nie do pępka. Cóż to były za wakacje! Ale Matka P(Olka) nie o tym chciała. Miało być o lęku separacyjnym. Mądre książki mówią, że zaczyna się w ósmym miesiącu życia dziecka. Młody rozwija się więc książkowo. Pełza to to po ziemi i tylko szuka Matko - P(Olkowych) nóg. Wydaje z siebie przy tym dźwięki, których Matka P(Olka) do tej pory nie znała, a które świadczą o wkurwiku małego człowieka. Bo ani to to głodne, ani śpiące, ani mokre nawet. Pełza to to przy stopach i ryczy, a jak spojrzy w oczy, to jakby chciało powiedzieć: weź mnie na ręce.  I tu wszyscy śpiewamy piosenkę Arki Noego: weź mnie, weź mnie na ręce... i nie potrzeba nic więcej....   Matka P(Olka) znika z pola widzenia na dłużej niż sekunda, to to już wydaje ten dźwięk. Prawdopodobnie sąsiedzi już też wiedzą, że Młody przechodzi okres lęku separacyjnego. I prawdopodobnie również gorliwie się modlą, żeby szybko minął. Jutro Szefowa Baśka zaczyna przedszkole. To dopiero będzie cyrk i pokaz separacyjnego lęku, o którym się nie śniło filozofom. 

Oooo, Ojciec P-ERO wrócił... czyli to jeszcze nie ten wieczór, kiedy trzeba go pakować :) Ufff!

7 lipca 2015

Matka P(Olka) w wielkim skrócie o Ojcu P-ERO

Ojciec P-ERO jest zazwyczaj człowiekiem cichym. Na tyle cichym, że Matka P(Olka) czasem nawet nie wie, czy wrócił już z pracy, czy może jednak nie. Na tyle cichym także, że Matka P(Olka) często rozmawia z samą sobą, bo nie bardzo ma z  kim... Ojciec P-ERO wyznaje zasadę, że jeśli raz powiedział KOCHAM CIĘ, to następnym razem powie dopiero, jeśli coś się zmieni. Kilkugodzinną rozmowę potrafi streścić w dwóch słowach: BYŁO OK. Po półgodzinnej rozmowie z właścicielem domu na temat działania alarmu podaje przyjaciołom kod. Ci czekają na ciąg dalszy. Nie ma ciągu dalszego. Jest kod, przecież to oczywiste, że teraz alarm będzie działał. Czasem jednak Ojciec P-ERO miewa złote myśli. Czasem się nawet nimi dzieli. Niestety...  I tak na przykład Matka P(Olka) kilka dni temu wieszała firanki. Niestety jeden karnisz zbyt szeroki, a tunel w firance zbyt wąski. Ale Matka P(Olka) się nie poddaje. Nigdy w życiu! Wycedziła więc przez zaciśnięte zęby, żeby Ojciec P-ERO trzymał mocniej ten cholerny karnisz, bo ta firanka na pewno się zmieści. Ojciec P-ERO tak też uczynił. Trzymał. Trzymał długo i mocno. Bez słowa. Kiedy jednak Matkę P(Olkę) zaczęły opuszczać siły, Ojciec P-ERO ze stoickim jak zwykle spokojem stwierdził: 

Kochanie, ale to tak, jakbyś próbowała zmieścić się w rozmiar 10. 

Firanka nie zawisła.... 

Ojciec P-ERO również nie, choć powinien.... 


26 maja 2015

Matka P(Olka) w Dniu Matki :)

Matce P(Olce) brakuje słów. Zwykle to się nie zdarza... A dziś się zdarzyło. I zdarza się to każdego 26 maja, odkąd Matka P(Olka) została mamą. Każdego 26 maja Matka P(Olka) ma zaszklone oczy od niewypłakanych łez wzruszenia. Każdego 26 maja Matka P(Olka) uświadamia sobie, jak bardzo nieidealną, a jednocześnie wyjątkową w tej swojej nieidealności jest mamą. Każdego 26 maja Matka P(Olka) patrzy na swoje dzieci (teraz już sztuk trzy)  i pęka z dumy. Matko - P(Olkowe) dzieci są tak samo nieidealne jak Matka P(Olka). I tak samo, jak ona, są wyjątkowe w tej swojej nieidealności. Są piękne. Są radosne. Są cudownie czyste i niewinne. Są Matko - P(Olkowym) światem, który zamyka się w ich piąstkach. Matko - P(Olkowe) dzieci to nie tylko radość, miłość, spełnienie, ale też te cholernie trudne środy, które zdarzają się nawet i trzy razy w tygodniu. Matko - P(Olkowe) dzieci to gotowanie, sprzątanie, pranie, nieprzespane noce i pełne pieluchy, ale również głośne I LOVE YOU MUMMY i zielony gil pod nosem. Matko - P(Olkowe) dzieci to jednocześnie: IDŹ STĄD i PRZYTUL MNIE. To trzy pary ciemnych oczu, w których Matka P(Olka) codziennie dostrzega ogrom miłości... To trzy serca, które biją w rytm serca Matki P(Olki).

Matko - P(Olkowe) dzieci to Mikołaj (5lat), Barbara (2,5lat) i Gabriel (4,5 miesiąca)

Fajnie być Mamą <3



18 maja 2015

Matka P(Olka) i jej torebka ;-)

Uściślijmy:

Matka P(Olka) nie nosi ślicznych błyszczących torebeczek na złotym łańcuszku, w których mieści się jedynie pomadka i tampon. Właściwie to ani jedno ani drugie Matce P(Olce) potrzebne na chwilę obecną nie jest. Takie torebeczki nosi Matko - P(Olkowa) Teściowa. Z racji tego jednak, że Matka P(Olka) ma troje dzieci i glany, jej torebka wygląda zupełnie inaczej. Przede wszystkim jest duża. Ze dwa laptopy by pomieściła i jeszcze luz by był. Oczywiście Matko - P(Olkowa) torebka laptopa na oczy nie widziała. Śmiesznie wyglądałby laptop przyozdobiony pampersem lub wkładką laktacyjną. Matko - P(Olkowa) torebka jest duża i szaro - czarna. I absolutnie nie jest błyszcząca, chyba, że akurat czymś klejącym upieprzyły ją dzieci. Ma kilka kieszeni, wśród nich termo coś tam coś tam, która trzyma ciepło i termo coś tam coś tam, która trzyma zimno. Do tej termo coś tam coś tam, która trzyma zimno, Matka P(Olka) wsunie kiedyś pół litra na wypadek, gdyby była środa. Oczywiście Matka P(Olka) uczyni to dopiero wówczas, gdy przestanie karmić i nie będzie znowu w ciąży. Póki co wkłada tam wodę, sok lub herbatę. Poza kieszeniami termo coś tam coś tam jest jeszcze kieszeń na przewijak. Ale w tej kieszeni Matka P(Olka) ma nie tylko przewijak. Jest tam też poczta prawdopodobnie sprzed dwóch tygodni (lekko mokra po ostatnich deszczach), reklamy z Lidla sztuk dwie: jedna aktualna i druga....ooo też aktualna, są też dwa paragony, których Matka P(Olka) nie wprowadziła w domowy budżet. No przecież nie będzie się rozliczać z paczki Meltesers i dwóch podwójnych cheesburgerów z McDonalds.  Matka P(Olka) miała ostatnio kiepską środę, więc to się nie liczy. W kieszeni na przewijak jest jeszcze kilka centów (pewnie reszta z cheesburgerów) i pierścionek z Elsą z Frozen. Baśkowy chyba, bo Matce P(Olce) na żaden członek się nie zmieści. No chyba, że Ojcu P-ERO...  Jest jeszcze kieszeń na klucze. Jest to ostatnie miejsce, gdzie Matka P(Olka) szukałaby kluczy, bo ich tam zwyczajnie nigdy nie ma. Jest tam za to kilka centów, opakowanie po Milky Way bez Milky Way, zakrętka z długopisu bez długopisu i lista zakupów. Chyba nieaktualna, bo jest napisane: Christmas Stickers. No i oczywiście jest kieszeń główna, a w niej dwie duże kieszenie i cztery mniejsze. W mniejszych na chwilę obecną są: pampersy Młodego (czyste rzecz jasna), woreczki na brudne pampersy Młodego, woreczki na wypadek, gdyby Pierworodnemu zrobiło się w samochodzie gorzej niż zwykle mu jest, Baśkowe majtki, gdyby nie zdążyła siku, Baśkowe rajstopy, gdyby nie zdążyła siku, Baśkowe legginsy, gdyby nie zdążyła siku, Baśkowa koszulka, gdyby nie zdążyła siku... a nie, koszulka to na wypadek, gdyby Baśka rozlała wodę, pielucha tetrowa Młodego, bo po jedzeniu rzygnąć trzeba, dwie małe paczki Misiów Harribo, jedna pusta paczka po Misiach Harribo, paragon z ZOO (Matka P(Olka) była w ZOO chyba w sierpniu), kilka centów, dwie grzechotki Młodego, pudełko na smoczek Młodego (Młody nie używa smoczka, ale pudełko lepiej mieć, szczególnie, że bez smoczka). Oooo proszę, są też klucze, a dziś Matka P(Olka) od Ojca P-ERO pożyczyła, bo swoich znaleźć nie umiała, bo nie było  ich w kieszeni na klucze. Jest jeszcze kolczyk z Olafem z Frozen, najpewniej też Baśkowy. Nooo i są jeszcze dwie duże  kieszenie. Potencjalnie na laptopy. W rzeczywistości są tam: chusteczki nawilżane - Matka P(Olka) używa ich do wszystkiego: wycierania dzieciowych buzi, nosów, rączek, dupek, czyszczenia butów, czyszczenia podłogi, półek, stołów, krzeseł, parapetów, TV, telefonu, laptopa, blatów w kuchni. Ba! Matka P(Olka) potrafi chusteczkami nawilżanymi wyczyścić łazienkę na błysk. Później tylko wlewa do kibla Domestos, żeby czuć było, że się biedna przy chemii narobiła i już gotowe. Poza chusteczkami jest jeszcze portfel, kilka papierków po Bounty, chrupki kukurydziane i ryżowe chlebki (że niby dieta), lokomotywa z DUPLO, kilka muszelek i kamieni, torba na zakupy, chusteczki higieniczne zwykle na samym dnie akurat wtedy, kiedy dzieciak kichnie i glut ujrzy światło dzienne, krem z filtrem ochronnym (w Irlandii krem z filtrem doprawdy niezbędny :P), krem do rąk, krem do dzieciowych dup, perfum, kilka książeczek z Peppą, klamerki (?!), kilka centów, okruszki, ketchup z McDonalds, wkładki laktacyjne, kilka rzemykowych bransoletek i guzik. Kurcze... a Matka P(Olka) ostatnio wyrzuciła koszulkę, bo brakowało guzika. A to chyba ten... no nic, przyda się... Są jeszcze gumki. Do Baśkowych włosów, rzecz jasna. Ooo, jest jeszcze jeden paragon, chwila! Dobra, ten też się do budżetu nie liczy, bo to z białej czekolady... Przez te środy Matce P(Olce) budżet mocno się rozjeżdża. Szczególnie, że środa trafia się kilka razy w tygodniu... 

Ps. W przypadku Matki P(Olki) zdanie: "ooo jeszcze tylko torebka i jestem gotowa" nabiera zupełnie nowego znaczenia ;-)  

Ps. Pozdrowienia dla tych, którzy dzisiaj mają Matko - P(Olkową) środę!

13 maja 2015

Ojciec P-ERO jest z Marsa, a Matka P(Olka) z Wenus

Dowodów na to, że Matka P(Olka) i Ojciec P-ERO nie pochodzą z jednej planety, jest tyle, że można by książkę napisać. I przyjdzie taki dzień, że Matka P(Olka) siądzie i napisze. Dziś tylko namiastka, wszak za chwilę środa.

Tekst z przymrużeniem oka: 

  1. Zakupy: Matka P(Olka) przed każdym wyjściem do sklepu robi listę niezbędnych zakupów. Taką samą listę robi Ojcu P-ERO, kiedy to na zakupy wybiera się on. Ojciec P-ERO jako przykładny mąż ZAWSZE robi zakupy według tejże listy. ZAWSZE. I zawsze jest zdziwiony, kiedy wraca do domu, a Matka P(Olka) wyjmując zakupy się wkurwia. Czemu? No bo w torbie jest TYLKO to, co było zapisane na małej żółtej karteczce. Bo Ojciec P-ERO nie wie, co to znaczy lista NIEZBĘDNYCH zakupów. A to znaczy, że na małej żółtej karteczce Matka P(Olka) zapisuje to, co kupić trzeba. Nie zapisuje natomiast tego, czego kupić nie trzeba, ale co kupić można. A nawet co powinno się kupić, nawet jeśli to wcale nie jest niezbędne. Bo to nie jest tak, że skoro coś nie jest niezbędne, to od razu jest zbędne. Czekolada nigdy nie jest zbędna i skoro nie ma jej na liście zakupów, to wcale nie znaczy, że nie trzeba jej kupić.
  2. Kolory: Świat barw Ojca P-ERO jest mocno ograniczony. Białe jest białe, czarne jest czarne, oprócz tego jest jeszcze kolor żółty, zielony, niebieski i czerwony. No, z racji tego, że Ojciec P-ERO jest w 50% twórcą Baśki, wie też, jaki to jest kolor różowy. Mniej więcej. Tak w 50%. I na tym koniec. Dla Matki P(Olki) czarne nigdy nie jest do końca czarne. Czasem nawet jest białe. I tak na przykład dziś wieczorem Matka P(Olka) poprosiła Szanownego Małżonka, by wyjął z szafki pościel. Dała bardzo wyczerpujące wskazówki: biało różowo fioletowa, rozmiar KING SIZE. Czeka. Czeka i słyszy głosy. To Ojciec P-ERO woła pościel, żeby się wychyliła z szafy. Idzie. Nie, nie pościel. Ojciec P-ERO idzie. Pościel nie szura kapciami. Ojciec P-ERO podaje pościel z miną triumfatora. Pościel fioletowo granatowa. Ani to różu nie ma, ani bieli. No nic, Matka P(Olka) odsyła Szanownego Małżonka do pokoju raz jeszcze. Ojciec P-ERO szuka. Matka P(Olka) doskonale wie, gdzie ta pościel, ale daje Ojcu P-ERO szansę, wszak on zawsze powtarza, że Matka P(Olka) wszystko wie lepiej. Wraca Ojciec P-ERO. Z pościelą. Czerwoną w kratę. Tłumaczy, że przecież Matka P(Olka) chciała KING SIZE. Matka P(Olka) cedzi przez zaciśnięte zęby: biało różowo fioletowa. Wraca po kilku minutach Ojciec P-ERO do sypialni, z lekkim przerażeniem w oczach, bo wie, że trzyma w ręku pościel kremową, ale jeszcze ma nadzieję, że Matka P(Olka) nie zauważy różnicy. Matka P(Olka) zauważa. Rzuca w powietrze jedną kurwę, w drodze do pokoju jeszcze trzy następne. Otwiera schowek, wyjmuje drabinę, sięga do szafy. No bo przecież nie prosi o pomoc bez powodu. Wie, gdzie jest ta cholerna pościel, ale ma tylko 148 cm i bez drabiny nie sięga. Zabiera pościel biało różowo fioletową KING SIZE, schodzi z drabiny, stawia stopę na klocku Lego, przez łzy rzuca w powietrze jeszcze jedną kurwę i wraca do sypialni.
  3. TAK i NIE: Kiedy Ojciec P-ERO mówi NIE, to znaczy NIE. Kiedy mówi TAK, to znaczy TAK. I Matka P(Olka) akceptuje ten stan rzeczy bez szemrania. W związku z tym oczekuje, że i Ojciec P-ERO zaakceptuje bez szemrania fakt, że kiedy Matka P(Olka) mówi TAK, to znaczy że TAK. A czasem, że NIE. A czasem, że DOMYŚL SIĘ. A kiedy Matka P(Olka) mówi NIE, to znaczy, że tak samo NIE jak TAK. To jest oczywiste. Ojciec P-ERO zawsze wtedy szemra. Nie potrafi nie szemrać. 
  4. Komunikaty:  Matka P(Olka) wraca ze sklepu: wiesz Kochanie, byłam w sklepie, kupiłam chleb, ale słuchaj, wiesz co dziś było w promocji? Zobacz. Ale zobacz. No ale zobacz. Fajne nie? I jeszcze kupiłam to. Nie, tamto jeszcze działa, ale to jest nowsze. I ma jeszcze to, a tamto nie ma. Zobacz. No ale zobacz. Widzisz? Fajne nie? Aaaa no i przechodziłam jeszcze obok sportowego, myślisz, że ten bidon będzie dobry? No ale zobacz. Co myślisz? Nieee, no wiem, mamy trzy, ale z jednego kapie. No, tylko z jednego. No ale to co myślisz? Fajny nie? I wiesz co, jak szłam to wiesz kogo spotkałam? No no, zgadnij! No ale zgadnij! No, ale ja ci powiem, że ona to zbrzydła. Chuda taka, widziałeś? Widziałeś? Nie widziałeś? No to jak to,  nie patrzyłeś? Kurcze, ale wiesz co się w drodze stało? Wyobraź sobie... No jak to nie możesz sobie wyobrazić? Wiesz co, ale ty jesteś niemiły, ja cię tylko proszę, żebyś spróbował. Nie. Nie. Bo nie. Domyśl się. Sam sobie idź na zakupy. Ojciec P-ERO wraca ze sklepu: kupiłem chleb.
  5. SENSACJE: kiedy Ojciec P-ERO stracił pracę, wiedział o tym tylko on. Do czasu. Do czasu, gdy nie powiedział  Matce P(Olce). Bo gdy powiedział, to nawet jeszcze  nie skończył mówić a wiedziała już Najmądrzejsza Siostra na świecie. I jej mąż. I Najlepsza Przyjaciółka na świecie. I jej mąż i najstarszy syn. I inne przyjaciółki i ich mężowie już też wiedzieli. I Matko - P(Olkowa) Matka też już wiedziała i od razu przekazała Cioci, że takie nieszczęście. I Matka P(Olka) od razu wyszukała kilka portali dla poszukujących pracy. I zaczęła szukać. W tym czasie Ojciec P-ERO przebrał się, pojadł, popił, posłuchał muzyki, obejrzał film o II wojnie światowej, poczytał o czołgach, pograł w grę. Później chciał sprawdzić pocztę elektroniczną. Zdziwiony był ilością maili. Jeszcze bardziej zdziwiony był, ponieważ wszystkie były od Matki P(Olki). Wszystkie były wysłane w czasie, kiedy on był w domu. Matka P(Olka) nie próżnowała. Wysłała Ojcu P-ERO kilkadziesiąt ofert pracy. Jakież było jej zdziwienie, kiedy Ojciec P-ERO, zamiast dziękować, zamknął laptop, burknął "PIERDOLE TO" i poszedł spać...  Kiedy Matka P(Olka) zaszła w ciążę i powiedziała o tym Ojcu P-ERO, wiedział tylko Ojciec P-ERO. Do czasu. Do czasu, aż sama wszystkim nie powiedziała, bo Ojciec P-ERO nie powiedział nikomu nic.
  6. Uzależnienia: Matka P(Olka) otwiera o świcie oczy, sprawdza w telefonie ilość powiadomień z FB. Odpisuje na kilka, wstaje, idzie siku. Odpisuje jeszcze na resztę. Bierze prysznic, w międzyczasie Najmądrzejsza Siostra na świecie mówi jej Dzień Dobry na Viber. Matka P(Olka) przerywa prysznic i odpisuje. Kończy prysznic, ubiera się, maluje, czasem się uczesze, wrzuca słitfocię na FB. Robi dzieciom śniadanie sprawdzając ilość lajków. W międzyczasie dzwoni do Najlepszej Przyjaciółki na świecie z zapytaniem, czy idzie do sklepu. I rozmawiają godzinę, w międzyczasie Matka P(Olka) myje, ubiera, karmi dzieci, odprowadza Pierworodnego do szkoły. Tam spotyka Najlepszą Przyjaciółkę na świecie. Matka P(Olka) po czterech godzinach (poszła na śniadanie do Najlepszej Przyjaciółki na świecie) wraca, sprawdza FB. Na osi czasu pisze, co robi na obiad. Odbiera Pierworodnego ze szkoły, w międzyczasie dodaje na FB kilka zdjęć z drogi powrotnej do domu. Później pranie, sprzątanie, zadanie domowe, podwieczorek. Młody śpi, reszta ogląda bajki, Matka P(Olka) sprawdza, co na FB. W międzyczasie odpala Skype i rozmawia z Matko - P(Olkową) Matką. Wysyła Teściowej kilka zdjęć mailem, na Viber rozmawia z Najmądrzejszą Siostrą na świecie. Wieczorem przegląda pocztę, sprawdza FB, żegna się na Viber z Najlepszą Siostrą na świecie, pyta Najlepszą Przyjaciółkę na świecie na skype, jak jej minął dzień. Na osi czasu udostępnia kilka piosenek, publikuje nowy wpis na blogu, szuka przepisu na ciasto, kopiuje, wkleja, zrzuca zdjęcia, kładzie się spać. Dla pewności sprawdza jeszcze FB, odpisuje na kilka komentarzy. Ojciec P-ERO po całym dniu siada do komputera i włącza grę. Matka P(Olka) na to: Ty jesteś niepoważny, znowu te głupie gry, ty się musisz leczyć, bo ty jesteś uzależniony, bo ty powinieneś być ciekaw, jak mi dzień minął, a ty ciągle tylko te gry, to nie jest normalne, bo ty tak zawsze... 
  7. Słodycze: Kiedy Matka P(Olka) mówi, że ma ochotę na coś słodkiego, to sięga po czekoladę. O ile była na liście zakupów... Nie, nie po jedną kostkę czekolady. Po całą czekoladę. Później jeszcze wrzuca do buzi kilka żelków. Zjada kanapkę z dżemem, popija oranżadą, wrzuca jeszcze kilka żelków do buzi. Kiedy Ojciec P-ERO mówi, że ma ochotę na coś słodkiego, sięga po kanapkę z serem... 

CDN....   ;-)

6 maja 2015

Matka P(Olka) vs Perfect Homemaker

No to tak ;-) Matka P(Olka) perfekcyjną panią domu nigdy nie była. I nie jest. I raczej nic nie wskazuje na to, żeby miała nią zostać w najbliższej przyszłości. W dalszej także. Matka P(Olka) generalnie nie jest perfekcyjna w żadnej dziedzinie życia. No.... kurcze, faktycznie w żadnej... Aż żal trochę... Hmmm... tak sobie właśnie Matka P(Olka) próbuje na siłę przypomnieć. No bo to nie  może być tak, że w żadnej. Naprawdę w żadnej? Pyta z nadzieją Ojca P-ERO. Ten odpowiada, że tak! Jest jedna taka dziedzina, w której Matka P(Olka) bije wszystkich. Szach Mat! Jest! Matka P(Olka) czeka, aż Ojciec P-ERO wreszcie wykrztusi te magiczne słowa. No i są: "Jesteś perfekcyjna we wkurwianiu". Udajmy więc, że Matka P(Olka) nie zadała Ojcu P-ERO żadnego pytania... 


Jako nieperfekcyjna pani domu Matka P(Olka):

- notorycznie miesza kolory w praniu, czego skutkiem są koszule Ojca P-ERO inne, niż białe
- prasuje dopiero wtedy, kiedy nie ma w co ubrać siebie lub dzieci
- ZAWSZE zostawia w łazience swoje rzeczy, co doprowadza Ojca P-ERO do szału
- NIGDY nie zabiera ze sobą ręcznika do łazienki, a później przemyka cichaczem do sypialni. Albo i  nie cichaczem, jeżeli tuż po wyjściu z łazienki rozjedzie się na podłodze jak długa. Jak szeroka znaczy się, bo długa to Matka P(Olka) raczej nie jest. Matka P(Olka) nie wie, co jest głośniejsze: jej huk czy "kurwa mać"
- widząc cokolwiek na podłodze, najpierw to przekracza. Po chwili wraca, schyla się przytrzymując koronę i podnosi to wzdychając ostentacyjnie
- odkłada na komodę wszystkie zbędne na daną chwilę rzeczy, pod koniec tygodnia okazuje się, że  blat komody jest bardzo pojemny, a rzeczy zbędnych w ciul
- zawsze zostawia buty w takim miejscu, że Ojciec P-ERO się potyka i jeszcze ma do niej pretensje. Przecież one zawsze tam są, Matka P(Olka) nie zaczęła nagle ich chować do szafy, więc Ojciec P-ERO mógłby to przewidzieć
- otwiera całą pocztę stojąc w przedpokoju z zakupami i marudnymi dziećmi, ale MUSI przeczytać to teraz, natychmiast
- prasując zapomina, że ubrania mają różne naszywki, zawsze się cholerstwo przykleja do żelazka. I standardowy tekst: "ooo zobacz Robuś, zniszczyło się..." 

Jednocześnie:

- odkurza dwa razy dziennie, ponieważ wnerwiają ją śmieci na podłodze. Do tego stopnia, że włącza jej się agresor, kiedy jest ich nadmiar, co przy dzieciach dzieje się wciąż
- co chwilę poprawia koce na kanapie, ponieważ drażnią ją zagniecenia i okruszki
- kilka razy na dzień poprawia obrus na stole, ponieważ asymetria burzy Matce P(Olce) cały porządek świata
- ZAWSZE poprawia poduchy w sypialni, ponieważ Ojciec P-ERO układa je po swojemu, a Matka P(Olka) wie, że każda z siedmiu poduch ma swoje miejsce. I imię.
- notorycznie segreguje i porządkuje ubrania dzieci, nie znosi w ich półkach bałaganu, co nie przeszkadza w tym, by w swojej szufladzie z bielizną ZAWSZE mieć bałagan. Nawet jeśli zrobi porządek, to wciąż jest bałagan.
- codziennie wieczorem układa książki według ich wielkości
- raz w tygodniu segreguje wszystkie zabawki w pudłach, układa, składa, kompletuje po to tylko, żeby dzieci rozpieprzyły to w ciągu jednego popołudnia
- co chwilę poprawia firanki w salonie, bo oczywiście NIKT nie widzi, że są w nieładzie, a wiadomo, że muszą mieć równą ilość zakładek po każdej stronie

Matka P(Olka) nie jest więc perfekcyjna pod żadnym względem. Nie potrafi wpasować się w jakąś ramkę, w której ładnie by wyglądała. Nie ma takich szerokich ramek...  Nie chodzi wiecznie uśmiechnięta, miewa popuchnięte od płaczu oczy, zapomina się uczesać, czasem rozmaże się tusz. Jej diety kończą się z chwilą, kiedy Matka P(Olka) wchodzi do kuchni. Nie serwuje dwudaniowych obiadów z przystawką i deserem. Generalnie sam deser wystarcza :) i zupka z paczki, żeby było coś "na ciepło". 

Matka P(Olka) kocha w sobie tę nieperfekcyjność. I wie, że jest wkurwiająca tak samo, jak każdy okruszek w mieszkaniu. Ale jest szczęśliwa :)

Okruszki nie mają tyle szczęścia... 

Ot tak, Matka P(Olka) chciała sobie trochę pomarudzić... Właściwie to środa już prawie... 




29 kwietnia 2015

Matka P(Olka) vs Ojciec P-ERO

Różnice w podejściu do wychowania (z przymrużeniem oka):

Pierworodny: Możemy to kupić?
Matka P(Olka): Nie Kochanie, nie mam przy sobie tyle pieniążków, poza tym masz już tak dużo zabawek, po co ci to?
Ojciec P-ERO: Jasne, woooow, ale zobacz, to jest lepsze, to może to? i to i to? OK!

Pierworodny: Ja już się najadłem.
Matka P(Olka): Kochanie, musisz jeść, będziesz wtedy dużym zdrowym chłopczykiem, będziesz mądry, będziesz miał dużo siły, zjedz ładnie.
Ojciec P-ERO: No to zostaw resztę.

Pierworodny: Ale ja nie chcę kanapki z ogórkiem.
Matka P(Olka): Ale Kochanie, ogórek zielony jest zdrowy i taki smaczny i ma dużo witamin i będziesz po nim miał dużo siły i kanapka nie będzie sucha, no pyszne to!
Ojciec P-ERO: To może z Nutellą?

Pierworodny: Dziś jest spotkanie z naszą Panią
Matka P(Olka): Musimy zapytać, jak sobie radzi, z czym ma problem, czy jest lubiany, czy jest śmiały, czy bawi się z dziećmi, czy jest dojrzały, w czym mu pomóc itd...
Ojciec P-ERO: Jak nazywa się Twoja nauczycielka?

Pierworodny: Może przyjść do mnie kolega?
Matka P(Olka): oj Kochanie, ja nie wiem, czy to jest dobry pomysł, zobacz, mamy taki bałagan, trzeba odkurzyć dywany, pranie trzeba zrobić, Basia marudzi, jutro idziesz do szkoły, trzeba się przygotować, poczytać, popisać itd...
Ojciec P-ERO: Jasne, pobawimy się klockami?

Pierworodny wraca ze szkoły.
Matka P(Olka): Kochanie, jak było w szkole? byłeś grzeczny? zjadłeś śniadanko? co robiliście? czytałeś? i co pani powiedziała? a co robiłeś na przerwach? a z kim się bawiłeś? ooo zmęczony jesteś?
Ojciec P-ERO: Co tam?

Pierworodny: Sara nie chciała mi dać kredek na lekcji.
Matka P(Olka): Kochanie, jak to? Powiedziałeś pani? a dlaczego ci nie dała? a ile było tych kredek? a jakiego koloru potrzebowałeś?
Ojciec P-ERO: Następnym razem weź ołówek.

Pierworodny: Idziemy dziś na karate? Jest wtorek.
Matka P(Olka): Kochanie, na pewno chcesz iść? dopiero co byłeś chory, jesteś pewien? a nie jesteś zmęczony? A jutro nie będziesz zmęczony w szkole?
Ojciec P-ERO: Chodź, kupimy po drodze ochraniacz na zęby.

Pierworodny: Baśka mnie ugryzła!
Matka P(Olka): Oj Kochanie, pokaż, boli? chcesz plasterek? daj, mamusia podmucha, oj zobacz, jest ślad, nie martw się, mamusia ma magiczny krem, zaraz zniknie.
Ojciec P-ERO: No to ugryź ją też.

Pierworodny: Mogę bajki?
Matka P(Olka): Kochanie, najpierw trzeba zdjąć mundurek, umyć rączki, rozpakować plecak, poczytać książkę, odpocząć trochę, oczka niech odpoczną.
Ojciec P-ERO: Nick Jr czy RTE Jr?

Taaaa.... równowaga musi być zachowana :)



23 kwietnia 2015

Matka P(Olka) wróci...

Matka P(Olka) pozbiera się do kupy i wróci. Bo Matko - P(Olkowe) macierzyństwo to nie tylko fajne zdjęcia dzieciaków na FB, Peppa Pig i Lego.  Matko - P(Olkowe) macierzyństwo to też ogromny strach, łzy, niepewność i odpowiedzialność, której nawet na chwilę nie można nikomu "oddać".  To też matczyna intuicja, która nie zawodzi, podczas gdy wszystko wokół usypia czujność...

Najgorsze jest czekanie...

13 kwietnia 2015

Matka P(Olka) i "ciocia dobra rada"

Właśnie minęło 5 lat, odkąd Matka P(Olka) została matką po raz pierwszy. Później było jeszcze po raz drugi, po raz trzeci, sprzedane! Z tej okazji Matka P(Olka) postanowiła spisać najcenniejsze rady, jakie otrzymała jako młoda mama:

ETAP CIĄŻOWY (trzykrotnie)
  1. Jesteś w ciąży??? O Boże, i co teraz?
  2. Co, Ola w ciąży jest? No ja nie wiem, jak Wy to sobie wyobrażacie... 
  3. Co? chłopczyk będzie? niemożliwe.... na pewno będzie córa, przecież tak zbrzydłaś...
  4. Jak dacie mu  na imię? Jak?!? zgłupieliście? nikt tak dziś nie nazywa swoich dzieci, nie no nie obrażajcie się, to oczywiście Wasz wybór, ale moim zdaniem...
  5. Co? jednak syn? hmmm, ja bym nie wierzyła w to USG, za bardzo zbrzydłaś, na pewno będzie córa...
  6. Urodziłaś już? Nie? No przecież na jutro masz termin...
  7. Urodziłaś już? Jeszcze nie? No przecież na wczoraj miałaś termin...
  8. Urodziłaś już? ojjjj Leniuszek będzie...
  9. Nie, teraz lepiej, żebyś nie rodziła, jest Wielkanoc...
  10. Urodziłaś?! Wczoraj? Aaaa, cesarka, a to sama nie umiałaś? 
  11. Urodziłaś? Kiedy? Wczoraj? Aaaa, to Ty nie wiesz, że TEN samolot się dziś rozbił? Zmęczona jesteś? No co Ty, Ty nie wiesz, co mówisz, Ty dopiero będziesz zmęczona, słuchaj, tam tyle osób zginęło. No słyszę, słyszę, a to masz go cały czas przy sobie? Aaaa no widzisz, jakbyś rodziła normalnie, to byś miała, słuchaj, masz tam jakieś radio? to włącz sobie, ciągle o tym mówią. 
  12. Znowu jesteś w ciąży? Aaa, nie schudłaś jeszcze po tamtej, rozumiem. Czyli nie jesteś? 
  13. Zgrubłaś. Aaaa, w ciąży jesteś. Znowu?! To teraz byłaby pora na dziewczynkę.
  14. Oooo, to teraz to chyba dziewczynka będzie co? Parka...
  15. Na kiedy masz termin? Oooo, współczuję, cała spuchniesz, bo to upały....
  16. Mikołajku, będziesz miał siostrzyczkę? I Mamusia będzie ją bardzo kochała? I już nie będzie dla Ciebie miejsca w łóżeczku Mamusi?
  17. Mikołajku, będziesz miał siostrzyczkę? Pewnie wolałbyś braciszka?
  18. Urodziłaś już? Aaaa, no tak, znowu cesarka, to kiedy?
  19. Urodziłaś już? Nie, no ja wiem, że cesarka jutro, ale może coś się już podziało, to dzwonię i się pytam.
  20. Urodziłaś? Nooo, nareszcie! A pamiętasz, jak wtedy spadł ten samolot? 
  21. Dziecko, Ty nie urodziłaś. Ty nie wiesz, co to jest poród. To tylko cięcia. Ty nie wiesz, co to jest ból porodowy. Jak się tego nie doświadczy, to się tak naprawdę nie jest matką. 
  22. No, to macie parkę, to już Wam wystarczy.
  23. Znowu jesteś w ciąży? Ale jak to?  
  24. A dlaczego Wy się nie zabezpieczacie? 
  25. Ale Ty sobie nie poradzisz z trójką...
  26. No przecież  oni będą zazdrośni...
  27. Jak Ty dasz radę dziecko?
  28. A pomoże Ci ktoś?
  29. I kto Ci tam pomoże? Wracacie? Nie??? To jak Ty tam dasz radę sama... 
  30. Jak to? nie będziesz rodzić w Polsce?
  31. To co, będziesz rodzić w Polsce?
  32. Znowu cesarka??? 
  33. Zadzwoń, jak już urodzisz.
  34. Urodziłaś już? Jeszcze nie? a już taka gruba jesteś...
  35. Urodziłaś już? Nooo, to dobrze, że jeszcze nie, bo to Święta... Patrz, a to już prawie pięć lat, jak ten samolot spadł...
  36. Urodziłaś? Nooo, nareszcie! ale to już chyba ostatnie? 
ETAP Matko - P(Olkowy)
  1. Karmisz? Ale Tobie sama woda leci, podaj butelkę.
  2. Karmisz? Ale na noc daj butelkę.
  3. Robert śpi w innym pokoju? Nie? A powinien, bo się nie wyśpi.
  4. Karmisz? I nie podajesz na noc butelki? 
  5. Jak on tyje, czym Ty go karmisz? 
  6. Ubrałabyś się, Robert Cię zostawi, jak będziesz ciągle w piżamie...
  7. Daj butlę, będziesz miała więcej czasu.
  8. Choruje? no, jakbyś dała butlę, to by nie chorował... 
  9. Choruje? na pewno ma alergię na Twoje mleko...
  10. Na pewno się nie wysypiasz? Taaa? A Robert? Jakbyś podała butelkę, to byłoby lepiej.
  11. Może już wystarczy tego karmienia? Czytałam, że chłopcy, którzy za długo są na piersi, zostają homoseksualistami!  
  12. Jeszcze karmisz? To może stopniowo odzwyczajaj?
  13. Jak to? Już nie karmisz? Odstawiłaś? Nagle? Biedaczek, musiał to bardzo przeżyć...
  14. Nie może z Tobą spać, widzisz, Karolek spał z ciocią tak długo i do dziś nie ma dziewczyny.
  15. Nooo, coraz ładniejszy jest, a pamiętasz, jaki był brzydki, jak się urodził? Nie, no nie obrażaj się, moje dzieci też były brzydkie, dopiero po miesiącu albo dwóch wyładniały.
  16. Jeszcze zakładasz pieluszkę? już za duży jest...
  17. Jak to? już nie zakładasz pieluszki? zaziębi się...
  18. Przegrzewasz go.
  19. Przegrzewasz go.
  20. Przegrzewasz go. 
  21. Ojjjj jakie masz zimne rączki, mama cię tak lekko ubiera... niedobra mama, powiedz oj ty ty mamo, oj ty ty...
  22. O Boże, jakie Ty masz rozstępy! Robert widział? I co?!
  23. Schudłabyś...
  24. Jedz!
  25. Ubierz go cieplej.
  26. Przykryj go.
  27. Ale przykryj go.
  28. Patrz, jakie ma rumieńce, przegrzewasz go.
  29. No chyba nie zamierzasz znowu tak długo karmić? Mikołajka tak długo karmiłaś, a patrz jak choruje i jaki jest niski.
  30. Nooo, Mikołaj też miał takie wysokie czoło jak Ty, pamiętasz? Ale wyładniał na szczęście...
  31. Nieee, no Basia jak będzie niska, to nic nie szkodzi, bo to dziewczynka, ale Mikołaj... lepiej, żeby urósł...
  32. Musisz uważać, żeby Basia nie miała nadwagi, tak jak Ty.
  33. Ten Gabryś to taki do nikogo niepodobny, nie?
  34. Gabryś to kopia Mikołaja, nie?
  35. Ale on malutki, żeby mu tak nie zostało, bo to chłopak...
  36. Jak długo chcesz karmić?
  37. Co, nie dajesz rady?
  38. Jak Ty dajesz radę?
  39. A kto w nocy wstaje? a to czemu się nie dzielicie? aaaa no tak, to podaj butlę.
  40. Znowu tyjesz...
W związku z powyższym Matka P(Olka) pędzi po batonika :)

8 kwietnia 2015

Matka P(Olka) się złości


Matka P(Olka) się złości. A jeśli się złości, to wiadomo, że środa. Najbardziej hardcorowa środa od dawien dawna. Iskry leciały. Kurwy leciały. Talerze leciały. Po kilku godzinach Matka P(Olka) wstała, otrzepała się, poprawiła koronę i zapierdala dalej. Jutro urodziny Pierworodnego. Trzeba się pozbierać do kupy jakoś. Ogarnąć. Jakiś uśmiech wyczarować. Ba! Jutro rocznica ślubu. Trzeba sobie przypomnieć wszystkie powody, dla których Matka P(Olka) powiedziała "Tak". No bo przecież jakieś powody były, tak?  No bo przecież kocha tego swojego Ojca P-ERO bardzo mocno, tak?  Ojciec P-ERO wybiera właśnie w całodobowym Tesco klocki Lego. No cóż... w niektórych małżeństwach po awanturze żona wychodzi z fochem i wraca z sukienką i dwiema parami butów...


Środo, spierdalaj już!

30 marca 2015

Matka P(Olka) i Gabrysiowe "O ja cię!" (cz.3)

O ja cię! Ale to był weekend! Mama nam obcinała paznokcie. W sumie to aż trzydzieści paznokci i tylko z jednego polała się krew. Mama się bardzo ucieszyła, że tylko z jednego! Ja mniej, bo to akurat z mojego. Głośno powiedziałem, co o tym myślę. I cycuś nie wystarczył, żeby mnie udobruchać. O nie nie, ja nie jestem taki, że byle cycuś mnie zadowoli. Dwa to co innego. Po dwóch to już jej nawet wybaczyłem. O ja cię! Ale mam Brata!  Ostatnio mama prosiła, żeby mi nakręcił pozytywkę. Pozytywka, to takie coś, co mama powiesiła nad łóżeczkiem i to ma zagłuszać, jak ja płaczę. Nie zagłusza! I mama mówi, że wyrzuci to do kosza. Trochę inaczej mówi, no ale mi nie wolno. No i Mikołaj mi to nakręcił, przy okazji wszedł do łóżeczka i nadepnął mi na stopę. Ale tak trochę tylko, nie za długo płakałem. Nawet nie spuchła mi ta stopa. A jak tatuś z mamusią przenieśli pokoiki, to Mikołajek i Basia zaczęli spać w swoich łóżeczkach. O ja cię! jakie oni mają fajne łóżka. Mikołajek to ma tak wysoko wysoko, że jak coś nabroi, to tam ucieka, bo mama nie dosięgnie. No i jak oni zaczęli tam spać, to mamusia i tatuś myśleli, że będą w nocy mogli się czasem przytulić. Ale się  nie przytulają, bo zauważyłem, że przy mamusi śpi się całkiem fajnie i jest cieplutko i zawsze są dwa cycusie obok. Tatuś też lubi, kiedy jest cieplutko i kiedy cycusie są obok. No ale teraz są obok mnie. A Mikołajek dziś spadł z tego wysokiego łóżka, bo się głupio bawił. Tak mówi mama. No i jak spadł, to mama najpierw sprawdziła, czy nic nie złamał. Złamał. Pokrywkę z pudełka na klocki lego. Ale sobie to nic nie złamał. Potem mama zrobiła awanturę. I to jaką, o ja cię! Chyba nawet Pani Ania z bloku obok słyszała :)  Mama prosi, żeby nic nie zgłaszać na Policję, bo wszyscy żyją! A potem mama się rozpłakała i powiedziała, że to za dużo emocji. O ja cię, jaka ona dziwna jest. A potem to tatuś pojechał z Mikołajkiem do szpitala, bo mama się bała, że Mikołajek ma jednak złamane żebro. Nie wiem, co to żebro, ale bardzo Mikołajka bolało. Też płakałem. I Basia też. I Mikołaj płakał, że go boli. Tylko tatuś nie płakał, ale mama płakała za siebie i za tatusia.  Basia jest taka sama. Też robi awantury i płacze. Tata mówi, że dziewczyny tak mają. I Basia ciągle mnie całuje. I przytula. Tata mówi, że dziewczyny mają tak też. I Basia ciągle mi smoczek wkłada, a ja nie lubię. Ja się jej chyba trochę boję, bo ona jakaś dziwna jest! O ja cię! Mama też. Otwieram oczy w nocy, a mama tak blisko mnie. A potem się dziwi, że płaczę i mówi: "oj Gabrysiu, nie płacz, Mamusia tylko sprawdza, czy oddychasz". No jak mam oddychać, jak ona tak wisi nade mną?  

A u nas tyle się działo. Była tu Babcia z Dziadkiem i byliśmy nad morzem. I miałem piasek w nosie. I była też ciocia z wujkiem i z dziewczynkami i też byliśmy nad morzem. I znowu miałem piasek w nosie. Chyba jestem podobny do taty, bo mama często mówi do taty: "Ty jak zwykle masz wszystko w nosie!". I w ogóle to byliśmy wszyscy tacy chorzy. Tacy chorzy, że o ja cię! I nawet jeszcze jesteśmy. I też byliśmy na zakupach. Wszyscy razem. Ale mama chyba nie lubi, bo ciągle tylko mówiła: "Mikołaj, chodź tu, Basia nie wychodź z wózka, Mikołąj nie dotykaj, Mikołaj zostaw, Basia nie wychodź z wózka, Gabryś, ciiiiiii, nie płacz, Basia nie wychodź z wózka, Mikołaj wracaj, Basia, wyjdź z wózka, bo zakupy się nie mieszczą..." 

O ja cię! Jaka ona dziwna jest! 


26 marca 2015

Matka P(Olka) i post o wszystkim

Był już post o niczym. Ale o wszystkim jeszcze nie było. Więc już jest.

Matka P(Olka) nie je słodyczy. Oprócz wafelków, o których istnieniu nikt poza Matką P(Olką) nie wie. A właściwie nie wiedział.  Jadła sobie po cichutku ostatnio Matka P(Olka) owe wafelki, starała się nie szeleścić i nawet nie chrupała głośno, kiedy niespodziewanie wpadła do sypialni  Baśka, kierowana genem wyczuwającym słodycze na odległość, najpewniej odziedziczonym po Matce P(Olce). Matka P(Olka), nie chcąc się podzielić, jak na chama przystało, w pośpiechu wepchała wafelki między łóżko a łóżeczko. Dwa dni później Ojciec P-ERO ścielił łóżko. Tak dokładnie, jak nigdy cholera jasna. I znalazł wafelki...  I tak sobie kpi z Matki P(Olki) do teraz...

Przez Matko - P(Olkowy) dom przetoczyli się goście. Było cudownie. Było głośno. Było pijacko. Było drogo. Matka P(Olka) po wizycie gości powinna oddać stanowisko rodzinnego księgowego Ojcu P-ERO. Poniosła sromotną klęskę naciągając budżet do maksimum. Goście natomiast po wizycie u Matki P(Olki) powinni natentychmiast zgłosić się do najbliższej poradni AA na Śląsku.

Przez Matko - P(Olkowy) dom przetoczyła się też angina. Razy trzy. Wszystkie Matko - P(Olkowe) dzieci na śniadanie, obiad i kolację pożerały antybiotyk. Złaaa Matka P(Olka), złaaaaa....  Matki najmądrzejsze nie podałyby dziecku antybiotyku. Matka P(Olka) jest więc potrójnie zła i powinna zostać spalona na stosie. 

Przez Matko - P(Olkowy) dom przetoczył  się także rzygowy bag. Razy trzy także, choć najbardziej oberwało się Baśce, która najpewniej wygrałaby zawody w sraniu i rzyganiu na odległość.

Przez Matko - P(Olkowy) dom przetoczył się również wirus grypopodobny, w związku z czym Matka P(Olka) i Ojciec P-ERO najpewniej wkrótce osierocą trójkę dzieci, bo są lekko wyjebani dzieciowymi anginami, sraniem i rzyganiem i na walkę z wirusem siły zwyczajnie nie mają.

Matko - P(Olkowy) Pierworodny  nie daje żyć Matce P(Olce) i Ojcu P-ERO wiercąc dziurę w brzuchu na temat zajęć z Irish Dancing. Bo musi, bo chce, bo pragnie, bo zawsze o tym marzył. Zawsze przez niespełna 5 lat życia! Gen taneczny odziedziczył Pierworodny najpewniej po Ojcu P-ERO, który swego czasu był czarującym tancerzem. Matka P(Olka) opanowała jedynie Poloneza i to wyłącznie dla potrzeb Studniówki.

Matko - P(Olkowy) Pierworodny wygrał szkolny konkurs plastyczny malując ogromną kaczkę. Posypały się ochy, achy i brawa, gratulacje także. W szkole nie wiedzą jednak, że Pierworodny codziennie terroryzowany jest przez siostrę, by namalować jej quacka. Pierwotnie Matka P(Olka) dumna i blada była, bo plastycznie to pewnie po niej taki zdolny ten Pierworodny. Ale to żaden talent chyba, bo gdyby kazać mu namalować kaczkę o trzeciej nad ranem, najpewniej namalowałby identyczną. Baśka tak go sterroryzowała, że na pamięć się nauczył, gdzie kaczki mają dzioby, a gdzie dupy. A że kaczka wpisała się w temat konkursu plastycznego, Pierworodny zabłysnął. I książkę wygrał. Dla odmiany o żabie. Może również dla odmiany Baśka przestanie quackać, a zacznie rechotać.

Matka P(Olka) przeżyła kolejną środę. Połowę przespała korzystając z tego, że Ojciec P-ERO pracuje w domu. Drugą połowę umiliła sobie mlekiem w proszku, co uszczęśliwiło Ojca P-ERO, ponieważ Matka P(Olka) wyżerając mleko w proszku, milczy. Chcąc nie chcąc milczy. Kto jadł kiedyś mleko w proszku, ten wie, że zakleja ono gębę na długo.

Dziś Matka P(Olka) wstała radosna jak skowronek. Wszyscy zdrowi. 

Radość rypła się o 8:30, kiedy Pierworodny tuż przed wyjściem do szkoły puścił pawia. 

Jest bosko! 

Matka P(Olka) pozdrawia z pola walki! Bezgłośnie. Bo zapomniała dodać, że kilka dni temu straciła głos. Co także bardzo cieszy Ojca P-ERO, który radości tej nawet bezczelnie nie kryje! 

18 marca 2015

Matka P(Olka) zjeżdża

Matka P(Olka) dostała na urodziny rolki. Podobno jazdy na rolkach się nie zapomina. Ha! Matka P(Olka) zapomniała. Wszak jest wyjątkowa. Ledwo założyła rolki, ujechała. Ujechała siedząc. Ujechała na hamulcu. Ale w końcu wstała. Szwagier bardzo chciał jej pomóc. Matka P(Olka) nie miała pojęcia, że jazda na rolkach może odzierać z godności aż w takim stopniu. Szwagier udowodnił, że jednak może. Ku uciesze reszty gości. A gości było sztuk wiele. Na szczęście z pomocą przybyła Marteczka. Matka P(Olka) jest Matką Chrzestną Marteczki, w związku z czym Marteczka nie miałaby odwagi postąpić z Matką P(Olką) tak podle, jak zrobił to jej Ojciec, a Matko - P(Olkowy) szwagier. Więc Matka P(Olka) z pomocą Marteczki poczyniła na rolkach pierwsze od 15 lat kroki na rolkach. Za punkt hamulcowy posłużył zegar w salonie. No bo przecież Matka P(Olka) nie jeździła w parku. Ale prawdopodobnie do parku zabierze ze sobą owy zegar także, bo z rolkowego hamulca korzystać nie umie. Po co on tam w ogóle jest?! Pod koniec urodzinowego party Matka P(Olka) sunęła po salonie niczym wodna nimfa,  kurczowo trzymając się przy tym Gabrysiowego wózka wyładowanego butelkami z wodą. Dzięki temu Matka P(Olka) nie musi zmieniać nazwiska na "Wyrypajew". I dobrze szło, dopóki Szwagier nie zechciał pomóc znowu. Matka P(Olka) nie wiedziała, że potrafi przybierać pozy, jak aktorki z filmów porno. Już wie, że potrafi. Ku uciesze reszty gości. A gości było sztuk wiele... 

Dwa dni później Matka P(Olka) wraz z Marteczką, której jest Matką Chrzestną i z Haneczką, której Matką Chrzestną nie jest, próbowała jeździć po parkingu. Było ciemno i Matka P(Olka) miała nadzieję, że sąsiedzi nie zauważą. Zauważyli. Nie trudno o to było, ponieważ Haneczka, której Matka P(Olka) Matką Chrzestną nie jest, dokumentowała poczynania Matki P(Olki). Sąsiadów do okien zwabił błysk fleszy. Fleszów. flesza? Matka P(Olka) nie zna poprawnej formy... 

Koniec końców okazało się, że jazdy na rolkach się nie zapomina. Matka P(Olka) przypomniała sobie, jak się jeździ, kiedy zobaczyła pająka. Nie jakiegoś tam sobie pajączka, tylko wielkiego tłustego włochatego pająka. Matka P(Olka) na rolkach umie już  nie tylko jeździć. Umie nawet spierdalać. Szybko.

12 marca 2015

Matka P(Olka) i 10 mądrości Buki :)

Matka P(Olka) zaprzyjaźniła się z Buką. Buka z fejsbuka jest najulubieńszą przyjaciółką Matki P(Olki). Oczywiście, że Matka P(Olka) wie, że słowo "najulubieńsza" jest niepoprawne, ale nie będzie z tego powodu wylewać fontanien łez. Mimo że jest środa.

A wracając do Buki. Nie sposób jej nie lubić, skoro to prawdopodobnie jednojajowa bliźniaczka Matki P(Olki). 

Buka mówi:

Skoro terapeuta radzi, to trzeba się dostosować. Matka P(Olka) zawsze kończy to, co zaczęła. Dziś na przykład dokończyła mleko w proszku. Otwarte opakowania strasznie wkurzają Matkę P(Olkę). No bo albo coś jest ładnie zapakowane i nietknięte, albo nie ma tego wcale. Aktualnie mleka w proszku nie ma wcale. Matka P(Olka) dokończyła też piwo. Nie jakieś tam piwo, tylko Karmi. No bo Matka P(Olka) karmi. A że dokończyła jedno, to wypiła i drugie. Matka P(Olka) nie lubi asymetrii. A jedno piwo w lodówce wygląda asymetrycznie. 

Buka mówi:


Matka P(Olka) kocha wino. Jeśli akurat Matka P(Olka) nie jest w ciąży lub nie karmi (co w przeciągu ostatnich pięciu lat zdarzyło się razy kilka), pozwala sobie na jeden kieliszeczek. Kieliszeczek o pojemności pół litra. Niestety bardzo mało wina jest w butelkach i zwykle drugi kieliszeczek wypełniony jest do połowy. Matka P(Olka) nie częstuje Ojca P-ERO resztą wina, bo to byłoby: raz - niesprawiedliwe, że Matka P(Olka) ma pół litra, a Ojciec P-ERO tylko 250 ml, a dwa - asymetryczne, gdyby stały koło siebie dwa kieliszki nierówno napełnione. Matka P(Olka) zatem te 250 ml wypija później, aby nie męczyć oczu asymetrią.  Matka P(Olka) wie, że napisała, że pozwala sobie na jeden kieliszeczek. Ale wcześniej wspomniała, że kończy to co zaczęła. Wino też. Bo przecież na stojąco w lodówce się nie mieści, a na leżąco się wyleje. Matka P(Olka) nie lubi, gdy coś się marnuje. Wino szczególnie.

Buka mówi:



Matka P(Olka) jest konsekwentna. Skoro kończy to, co zaczęła, nie lubi asymetrii i kocha wino, to logicznym jest fakt, że w domu nie ma resztek niedopitego wina. Matka P(Olka) nie niedopija. Matka P(Olka) dba dzięki temu o zdrowie całej rodziny. Nie dodaje do żeberek alkoholu. Właściwie to niczego nie dodaje do żeberek. Matka P(Olka) nie pichci żeberek.

Buka mówi:

Był taki czas w życiu Matki P(Olki), kiedy regularnie biegała. Ojciec P-ERO przejmował wówczas rolę Ojca i Matki jednocześnie, a ponieważ Pierworodny nie miał jeszcze rodzeństwa i zwykle o tej porze spał, to szału nie było.  Matka P(Olka) natomiast wraz z Najlepszą Przyjaciółką na Świecie uprawiały sport ekstremalny, jakim było bieganie. I całkiem dobrze by im to bieganie szło, gdyby nie fakt, że zawsze mają sobie dużo do powiedzenia. Uprawiając sport ekstremalny, jakim było bieganie, też miały sobie dużo do powiedzenia, co powodowało, że więcej chodziły niż biegały. Ale chodziły szybko i czasem nawet łapały zadyszkę. Prawdopodobnie nie z nadmiernej prędkości, a jedynie z nadmiaru słów. I tak sobie uprawiały obie ten sport ekstremalny, jakim było bieganie, czasem zmeniały trasę, żeby się nie wydało przed Teściową Matki P(Olki), że one tak ciężko trenują. I przyszedł kiedyś taki wieczór, kiedy Matka P(Olka) wyrżnęła orła. Na prostej, prościuteńkiej drodze. Po prostu była i nagle zniknęła, co bardzo zdziwiło Najlepszą Przyjaciółkę na Świecie. Zdziwiło ją na moment. Później już się nie dziwiła, tylko się śmiała. A że Matka P(Olka) podnosi się po każdym upadku, wtedy również się podniosła. Z dumą otrzepała spodnie i wyrżnęła znowu. Najlepsza Przyjaciółka na Świecie nie zdążyła się zdziwić śmiejąc się wgłos.  To był jeden z ostatnich wieczorów, kiedy Matka P(Olka) uprawiała sport ekstremalny, jakim było bieganie. Kilka dni później test ciążowy pokazał dwie kreski. W sumie Baśka jakaś inna jest, różni się od rodzeństwa. Może to przez te upadki… 

Pizzę Matka P(Olka) bardzo lubi. Szczególnie własnej roboty. 

Buka mówi:

Matka P(Olka) kocha Bukę! Razem mogłyby uprawiać sport ekstremalny, jakim jest bieganie, do upadłego. W przypadku Matki P(Olki) nie trzeba by było długo czekać… 

Buka mówi:


Matce P(Olce) nie jest potrzebny test ciążowy. Matce P(Olce) wystarczy Teściowa...

Buka mówi:

Matka P(Olka) chyba też jest na plusie. Ale nie ma tak źle. Źle będzie, kiedy Matka P(Olka) założy hula – hop i okaże się, że pasuje… 

Buka mówi:



Patrząc w lustro Matka P(Olka) stwierdza, że strasznie dużo znaczków musi mieć ten Alfabet Braille'a...

Buka mówi:

Matka P(Olka) bardzo chciałaby żyć bez bluzgów. Naprawdę bardzo by chciała. No ale kurwa, nie da się.  W końcu każdy ma jakieś hobby.

Buka mówi:

Matka P(Olka) też tak ma. Na szczęście to mija i terapii nie trzeba… wystarczy usiąść, odetchnąć, napić się herbatki, zjeść czekoladę i powtarzać sobie: tylko spokojnie, ciiiii, uspokój się, wdeeeech, wyyydeeech… działa...


A to dla tych, którzy nie chcą się z Buką zaprzyjaźnić :)





10 marca 2015

Matka P(Olka) serdecznie dziękuje :)

Matka P(Olka), mimo że od wczoraj rok starsza, to jednak wciąż młoda i piękna. Osoby z nadwagą starzeją się wolniej, więc Matce P(Olce)  prawdopodobnie w ogóle to nie grozi. Jednak na wszelki wypadek Matka - P(Olka) wysmarowała się przeciwzmarszczkowym kremem, który zapodział się na długie tygodnie i odnalazł się cudownie akurat wczoraj. Matka P(Olka) nie ma pojęcia, jakim cudem znalazł się w szufladzie z przyprawami. Jest wprawdzie z domieszką ziół, ale żeby aż tak? Krem wprawdzie do twarzy, ale przecież nie zaszkodzi powalczyć ze zmarszczkami również na dupie.

Matka P(Olka) czuła się wczoraj jak gwiazda. Zewsząd mnóstwo życzeń, tak więc młoda i piękna Matka P(Olka) chciałaby serdecznie za nie podziękować. Matka P(Olka) pojęcia nie miała, że aż tylu znajomych posiada. I nieważne, że tylko kilka osób wiedziało o Matko - P(Olkowych) urodzinach, zanim powstał fejsbuk. Ważne, że Matka P(Olka) miała swoje pięć minut.

Pierworodny zrobił Matce P(Olce) laurkę. No dobra, przerobił laurkę, która pierwotnie miała być dla kolegi. Skreślił jego imię, napisał "Mum" i już gotowe. A na laurce rakieta i robot. Czyli to, co Matka P(Olka) najbardziej lubi, choć o tym jeszcze nie wie. Barbara też chciała zrobić laurkę, więc wytargała obrazek z kolorowanki   Toy Story, a na obrazku akurat jakiś kowboj się trafił. Matka P(Olka) całe życie marzyła o kowboju w prezencie :) Młody też podarował prezent. Spał. Po prostu spał. Dłuuuugo. Matce P(Olce) nie potrzeba niczego więcej. Wystarczy laurka z robotem i rakietą, kowboj i odrobina snu.

No dobra, była jeszcze biżuteria i bilet na koncert Eda Sheerana podarowany wcześniej. 

Matka P(Olka) kocha urodziny.

Urodziny kochają Matkę P(Olkę).

Tylko ten wiek....  


4 marca 2015

Matka P(Olka) i matki najmądrzejsze

Matka P(Olka) jest matką. Fakt ten został potwierdzony przez matkę naturę trzykrotnie. I tak od niespełna pięciu lat,  metodą prób i błędów, dzielnie kroczy Matka P(Olka) drogą zwaną MACIERZYŃSTWO, na której to drodze więcej zakrętów jest niż prostej. I tak kroczy ta Matka P(Olka) z trójką tych swoich dzieci, skręca raz w prawo, raz w lewo... Najczęściej myli lewą z prawą i idzie pod prąd.  Potyka się mimo braku szpilek, kurwuje co zakręt jak na zakręt przystało, no ale kroczy. I nieba by uchyliła tym swoim dzieciom zawsze. Prawie zawsze. Właściwie to czasami, bo przecież niezdrowo tak w nadmiarze tego nieba uchylać. Od pięciu prawie lat Matka P(Olka) stara się być najlepszą mamą na świecie. I chyba jej się udaje, skoro dzieci mówią: "Mamusiu, jesteś najlepsza na świecie". To znaczy jedno dziecko mówi. Bo drugie mówi niewyraźnie, a trzecie wcale. I szlag jasny trafia Matkę P(Olkę), kiedy "matki najmądrzejsze" mówią jej, jak MUSI wychowywać, karmić, ubierać, dbać o zdrowie. 

Matka P(Olka) spieszy z definicją "matek najmądrzejszych":

matki najmądrzejsze - matki, które wiedzą wszystko najlepiej, nigdy się nie mylą, są alfą i omegą, wyrocznią w temacie posiadania dzieci. Matki najmądrzejsze żyją w przekonaniu, że ich zdanie jest jedyne, nieomylne. Matki najmądrzejsze zwykle żyją w stadzie zwanym "kółko wzajemnej adoracji", zakrzykując matki normalne. Bo matki najmądrzejsze nie są normalne. A skoro nie są normalne, to są nienormalne i coś w tym, cholera, jednak jest. 

Biorąc pod uwagę wszystkie rady "matek najmądrzejszych", Matka P(Olka) jest matką beznadziejną. Bo na przykład daje dzieciom parówki. Właściwie jednemu dziecku, bo drugie nie chce, a trzecie nie może. Ale jak będzie mogło, to Matka P(Olka) da. A to niedobrze. Bo parówki to samo zło. Bo matki najmądrzejsze tak mówią i tak jest. Matka P(Olka) chciałaby kupować parówki z najwyższej półki, ale ustaliliśmy już, że w kolejce po wzrost nie stała i nie sięga. Mimo to jednak parówki kupuje dobre i dzieć je lubi. I właściwie Matka P(Olka) ma w dupie, czy te parówki mają w sobie tylko mięso z mięsa, czy też z wieprzowego ciulika. Bo nawet jeśli, to w takim razie dzieć lubi wieprzowe ciuliki. Rośnie zdrowo, niech je! Matka P(Olka) do parówek dodaje ketchup wcale nie domowej roboty, tylko kupiony w polskiej hurtowni. Pikantny nawet! A nie wolno, bo uczula. Bo matki najmądrzejsze tak mówią i tak jest. Do tego wszystkiego Matka P(Olka) podaje mleko. Krowie! No, Młodemu swoje własne, ale starszym krowie. Nie sojowe, nie kokosowe, nie migdałowe. Krowie. Ustaliliśmy już, że kokos tylko w batonikach i w Malibu. Wiadomo, jedno i drugie tylko dla Matki P(Olki). Dla dzieci wiórki kokosowe z Rafaello, bo Matka P(Olka) nie lubi. A krowie mleko zabija. Bo matki najmądrzejsze tak mówią i tak jest. Do krowiego mleka Matka P(Olka) dodaje dzieciom płatki. Nie owsiane. Zwykłe czekoladowe kulki. Dzieci lubią, jedzą, nie marudzą, a Matka P(Olka) oszczędza rano kilka cennych minut, których nie musi tracić na ciągłym powtarzaniu: "Jedz. Jedz. Jedz." Ale kulki czekoladowe to też samo zło. Bo matki najmądrzejsze tak mówią i tak jest. Matka P(Olka) nie daje dzieciom kaszy jaglanej z masełkiem. Owsianki też nie. Sama zje chętnie, ale dzieci nie chcą. "Matki najmądrzejsze" w swej nieomylności mówią, że KAŻDE dziecko je to, co jedzą rodzice. Ale "matki najmądrzejsze" nie są matkami KAŻDEGO dziecka, tylko swojego własnego. Matka P(Olka) je owoce, warzywa, ciemne pieczywo, mięso, ryby, jajka. Ojciec P-ERO też. Pierworodny też. A Baśka zajada tylko frytki i mięso w panierce. Czasem białą bułkę i paluszka rybnego. No i jogurty na krowim mleku, zwykle z czekoladowymi kulkami. I co? I żyje. I rośnie nawet. I mówi w dwóch językach. (np: Mamo, idę do school, mam tu box, a w nim cookies). Matka P(Olka) szczepi dzieci. No szczepi. No i? I tragedia! Bo nie wolno szczepić. Bo matki najmądrzejsze tak mówią i tak jest. I oczy by wydrapały, bo ktoś myśli inaczej, szczególnie, kiedy o szczepienia rzecz się rozchodzi. A przecież Matka P(Olka) ma oczy, uszy. I mózg nawet. A oczy to i w dupie ma, kiedy trzeba. I mimo to dzieci szczepi. I karmi parówkami, poi krowim mlekiem i Kubusiem nawet. I pozwala oglądać bajki. Ba, czasem sama zachęca, bo przecież Matka P(Olka) jest egoistką i czasem myśli tylko o sobie. A ma pewność, że oglądając Peppa Pig czy Paw Patrol dzieci się nie pozabijają a i czegoś się przy okazji nauczą. A "matki najmądrzejsze" nie pozwalają dzieciom oglądać bajek. Ciągle tylko rysowanie, malowanie, wycinanie, budowanie. Pierworodny też buduje, tyle, że z LEGO. A nie wolno z LEGO, tylko z drewnianych, ekologicznych klocków. Matce P(Olce) myli się już, co jest ekologiczne, co jest organiczne i co z tych dwóch rośnie na gównie. I nawet Matka P(Olka) wie, że nawet najbardziej wychuchane dziecko może dostać pierdolca bez parówki, bajki i klocków LEGO.

Apel do "matek najmądrzejszych":

Karmcie kaszą jaglaną z masełkiem, pójcie mlekiem sojowym czy innym, nie szczepcie, jedzcie organicznie, ekologicznie, naturalnie, bawcie się z dziećmi tylko drewnem i fasolą. Zyjcie po swojemu, wychowujcie po swojemu, karmcie po swojemu.

Ale przy tym pozwólcie innym matkom żyć, wychowywać, karmić po swojemu. 

I nie wkurwiajcie Matki P(Olki) swoimi fochami, tylko dlatego, że myśli, mówi i robi inaczej niż wy. Inaczej nie znaczy źle. 

Dziś środa!

Matko - P(Olkowa) tolerancja na "matki najmądrzejsze" jest mocno ograniczona. 


1 marca 2015

Matka P(Olka) i absolutny brak obiektywizmu

Matko - P(Olkowy) Pierworodny Syn okazuje się być bardzo mądrym małym człowiekiem. Oczywiście Matka P(Olka) wiedziała, że Pierworodny będzie bardzo mądry, jeszcze zanim go zaplanowała. No dobra, bądźmy szczerzy, Pierworodny nie był zaplanowany. Poprzestańmy na tym, że jest mądry. Zdanie to podzieliła wychowawczyni Pierworodnego, co sprawiło, że Matka P(Olka) urosła o te kilka centymetrów. Wiadomo już, że nie stała w kolejce po wzrost. Ale dzięki pochwałom pod adresem Pierworodnego dobiła do 150 cm! I tak w pierwszym odruchu przypisała sobie wszystkie Pierworodne sukcesy szkolne i pomyślała sobie: "no! po Mamusi!". Po krótkiej analizie jednak siadła i zapłakała. Okazuje się bowiem, że jedyną Matko - P(Olkową) cechą Pierworodnego jest to, że mówi on dużo, szybko i głośno. 
No bo dajmy na to - taki język angielski. Matka P(Olka) powinna być właściwie wdzięczna naturze, że ta podzieliła geny tak a nie inaczej. Matka P(Olka) na lekcjach języka angielskiego bywała okazjonalnie. I głowy do języków nie ma absolutnie, podczas gdy Ojciec P-ERO włada biegle językami trzema, a czwartego się uczy. Hmmm... Zatem 1:0 dla Ojca P-ERO. 
Bogaty zasób słów. Matka P(Olka) była pewna, że to jej cecha. Bo przecież taka oczytana, rozpisana i w ogóle mądra bardzo! Wyściskała od razu Pierworodnego, poczochrała. Po czym usłyszała, że Pierworodny tłumaczył ostatnio dzieciom, co to jest teleskop. A wcześniej funkcjonowanie śmieciarki. I budował rakietę. Okazuje się, że Ojciec P-ERO nie jest tylko dawcą. Okazuje się, że geny Ojca P-ERO zgromadziły się w Pierworodnym w większości. Kumulacja! 2:0 dla Ojca P-ERO.
Zamiłowanie do matematyki i logiczne myślenie. No prawie Matka P(Olka). Przecież skończyła Liceum o profilu matematyczno - fizycznym. Wprawdzie na matematyce bywała tylko duchem, a na fizyce właściwie w ogóle jej nie było, podobnie z resztą, jak na angielskim... A Ojciec P-ERO siedzi w tym swoim EXCEL'u, zapisuje cyferki, które nie wiadomo, co znaczą. Matka P(Olka) też posługuje się cyferkami. W końcu przypadł jej w udziale domowy budżet. Tylko czekać, kiedy puści rodzinę z torbami w zamian za batoniki. 3:0 dla Ojca P-ERO
Śmiałość. Matka P(Olka) się poddaje. Na pierwszym semestrze studiów Matka P(Olka) nie miała żadnych znajomych. Przyłączyła się kiedyś do rozmowy i powiedziała: "cześć wszystkim, jestem Ola..." Z racji kierunku studiów cała reszta czekała, aż padną słowa: "...i jestem alkoholikiem", na szczęście Matka P(Olka) zamilkła. I tak milczała przez pół roku. Później była akcja: "PRZYGARNIJ KROPKA" i Matka P(Olka) poznała cudowne baby :) Ale to Ojciec P-ERO imprezował, tańczył i czarował. 4:0 dla Ojca P-ERO.
No dobra! coś dla Matki P(Olki). Pierworodny jest klasowym mistrzem w pisaniu. Matka P(Olka) maturę z języka polskiego napisała na stron 12, pracę magisterską na stron 120. Ojciec P-ERO zmieścił się odpowiednio na stronach 4 i 40. Matka P(Olka) pisać lubi i jest bardzo wyczulona na błędy. No dobra. Poza fontanienami. Matka P(Olka) dopiero niedawno dowiedziała się, że dopełniacz liczby mnogiej słowa "fontanna" to "fontann". Nie do pomyślenia, bo przecież "panna - panien, wanna - wanien, rynna - rynien". To czemu akurat fontann?! W każdym razie fontanieny stały się hitem i okazją, żeby sobie z Matki P(Olki) kpić. Kpijcie sobie, kpijcie :P A Matka P(Olka) i tak napisze książkę! W każdym razie "mistrz w pisaniu" to zdecydowanie Matko - P(Olkowa) cecha. No chyba, że mówimy o pisaniu w języku angielskim. 
Matka P(Olka) leży. 
Temat czytania Matka P(Olka) pomija więc...

Na szczęście w Baśce widać Matko - P(Olkowy) potencjał!  :)