18 maja 2015

Matka P(Olka) i jej torebka ;-)

Uściślijmy:

Matka P(Olka) nie nosi ślicznych błyszczących torebeczek na złotym łańcuszku, w których mieści się jedynie pomadka i tampon. Właściwie to ani jedno ani drugie Matce P(Olce) potrzebne na chwilę obecną nie jest. Takie torebeczki nosi Matko - P(Olkowa) Teściowa. Z racji tego jednak, że Matka P(Olka) ma troje dzieci i glany, jej torebka wygląda zupełnie inaczej. Przede wszystkim jest duża. Ze dwa laptopy by pomieściła i jeszcze luz by był. Oczywiście Matko - P(Olkowa) torebka laptopa na oczy nie widziała. Śmiesznie wyglądałby laptop przyozdobiony pampersem lub wkładką laktacyjną. Matko - P(Olkowa) torebka jest duża i szaro - czarna. I absolutnie nie jest błyszcząca, chyba, że akurat czymś klejącym upieprzyły ją dzieci. Ma kilka kieszeni, wśród nich termo coś tam coś tam, która trzyma ciepło i termo coś tam coś tam, która trzyma zimno. Do tej termo coś tam coś tam, która trzyma zimno, Matka P(Olka) wsunie kiedyś pół litra na wypadek, gdyby była środa. Oczywiście Matka P(Olka) uczyni to dopiero wówczas, gdy przestanie karmić i nie będzie znowu w ciąży. Póki co wkłada tam wodę, sok lub herbatę. Poza kieszeniami termo coś tam coś tam jest jeszcze kieszeń na przewijak. Ale w tej kieszeni Matka P(Olka) ma nie tylko przewijak. Jest tam też poczta prawdopodobnie sprzed dwóch tygodni (lekko mokra po ostatnich deszczach), reklamy z Lidla sztuk dwie: jedna aktualna i druga....ooo też aktualna, są też dwa paragony, których Matka P(Olka) nie wprowadziła w domowy budżet. No przecież nie będzie się rozliczać z paczki Meltesers i dwóch podwójnych cheesburgerów z McDonalds.  Matka P(Olka) miała ostatnio kiepską środę, więc to się nie liczy. W kieszeni na przewijak jest jeszcze kilka centów (pewnie reszta z cheesburgerów) i pierścionek z Elsą z Frozen. Baśkowy chyba, bo Matce P(Olce) na żaden członek się nie zmieści. No chyba, że Ojcu P-ERO...  Jest jeszcze kieszeń na klucze. Jest to ostatnie miejsce, gdzie Matka P(Olka) szukałaby kluczy, bo ich tam zwyczajnie nigdy nie ma. Jest tam za to kilka centów, opakowanie po Milky Way bez Milky Way, zakrętka z długopisu bez długopisu i lista zakupów. Chyba nieaktualna, bo jest napisane: Christmas Stickers. No i oczywiście jest kieszeń główna, a w niej dwie duże kieszenie i cztery mniejsze. W mniejszych na chwilę obecną są: pampersy Młodego (czyste rzecz jasna), woreczki na brudne pampersy Młodego, woreczki na wypadek, gdyby Pierworodnemu zrobiło się w samochodzie gorzej niż zwykle mu jest, Baśkowe majtki, gdyby nie zdążyła siku, Baśkowe rajstopy, gdyby nie zdążyła siku, Baśkowe legginsy, gdyby nie zdążyła siku, Baśkowa koszulka, gdyby nie zdążyła siku... a nie, koszulka to na wypadek, gdyby Baśka rozlała wodę, pielucha tetrowa Młodego, bo po jedzeniu rzygnąć trzeba, dwie małe paczki Misiów Harribo, jedna pusta paczka po Misiach Harribo, paragon z ZOO (Matka P(Olka) była w ZOO chyba w sierpniu), kilka centów, dwie grzechotki Młodego, pudełko na smoczek Młodego (Młody nie używa smoczka, ale pudełko lepiej mieć, szczególnie, że bez smoczka). Oooo proszę, są też klucze, a dziś Matka P(Olka) od Ojca P-ERO pożyczyła, bo swoich znaleźć nie umiała, bo nie było  ich w kieszeni na klucze. Jest jeszcze kolczyk z Olafem z Frozen, najpewniej też Baśkowy. Nooo i są jeszcze dwie duże  kieszenie. Potencjalnie na laptopy. W rzeczywistości są tam: chusteczki nawilżane - Matka P(Olka) używa ich do wszystkiego: wycierania dzieciowych buzi, nosów, rączek, dupek, czyszczenia butów, czyszczenia podłogi, półek, stołów, krzeseł, parapetów, TV, telefonu, laptopa, blatów w kuchni. Ba! Matka P(Olka) potrafi chusteczkami nawilżanymi wyczyścić łazienkę na błysk. Później tylko wlewa do kibla Domestos, żeby czuć było, że się biedna przy chemii narobiła i już gotowe. Poza chusteczkami jest jeszcze portfel, kilka papierków po Bounty, chrupki kukurydziane i ryżowe chlebki (że niby dieta), lokomotywa z DUPLO, kilka muszelek i kamieni, torba na zakupy, chusteczki higieniczne zwykle na samym dnie akurat wtedy, kiedy dzieciak kichnie i glut ujrzy światło dzienne, krem z filtrem ochronnym (w Irlandii krem z filtrem doprawdy niezbędny :P), krem do rąk, krem do dzieciowych dup, perfum, kilka książeczek z Peppą, klamerki (?!), kilka centów, okruszki, ketchup z McDonalds, wkładki laktacyjne, kilka rzemykowych bransoletek i guzik. Kurcze... a Matka P(Olka) ostatnio wyrzuciła koszulkę, bo brakowało guzika. A to chyba ten... no nic, przyda się... Są jeszcze gumki. Do Baśkowych włosów, rzecz jasna. Ooo, jest jeszcze jeden paragon, chwila! Dobra, ten też się do budżetu nie liczy, bo to z białej czekolady... Przez te środy Matce P(Olce) budżet mocno się rozjeżdża. Szczególnie, że środa trafia się kilka razy w tygodniu... 

Ps. W przypadku Matki P(Olki) zdanie: "ooo jeszcze tylko torebka i jestem gotowa" nabiera zupełnie nowego znaczenia ;-)  

Ps. Pozdrowienia dla tych, którzy dzisiaj mają Matko - P(Olkową) środę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz