15 września 2015

Matko - P(Olkowe) wypadki :)

Matka P(Olka) się wścieka. Nie tylko w środy. Matka P(Olka) wścieka się zawsze, gdy jest ku temu okazja. A ustalmy, że przy trójce dzieci i jednym mężu okazje zdarzają się często. Bardzo często. Prawdopodobnie zdarzałyby się częściej, gdyby zamiast trójki dzieci i jednego męża Matka P(Olka) miała jedno dziecko i trzech mężów. Więc i tak nie jest źle. Kiedy Matka P(Olka) się wścieka, wióry lecą. I talerze czasem lub zabawki. I telefon czasem też. I tak na przykład wczoraj Matka P(Olka) się wściekła, bo przecież telefon ZAWSZE odmawia posłuszeństwa, kiedy jest niezbędny. Dotykowy telefon odmawia posłuszeństwa jeszcze częściej, co skłania nieraz Matkę P(Olkę) do przemyśleń na temat ewentualnej korekty uszu. Wczoraj jednak awaria telefonu nie skłoniła Matki P(Olki) do żadnych przemyśleń. Matka P(Olka) po prostu walnęła telefonem o ścianę. Odbił się i gdzieś wpadł. Jeszcze chwilę się Matka P(Olka) powkurwiała i zaczęła go szukać. Wszystko odsunęła. Nawet odkurzyła wewnątrz kanapy. Było czysto, świeżo, bez okruszków nawet przez chwilę, ale telefonu nie było. Jednak portale społecznościowe się przydają czasem i na apel Matki P(Olki) odpowiedział dobry znajomy. On dzwonił, Matka P(Olka) nasłuchiwała. Nasłuchiwała. Nasłuchiwała. Dzieci także. I nic. Wyłączony głos, jak zwykle... ale w końcu gdzieś z otchłani wyłonił się dźwięk wibracji. A ponieważ Matka P(Olka) wibratora nie posiada, to musiał być telefon. I był. Nawet udało się go zlokalizować. Za szafą. I pod szafą. Jednocześnie. Matka P(Olka) w akcie desperacji odsunęła szafę zapominając przy tym, że jest przykręcona do ściany. Szafa ofkors, nie Matka P(Olka). Wyrwała więc ze ściany śruby razem z koszulkami, trochę się posypało, Pierworodny zaczął się cieszyć, że remont, Baśka zaczęła zamiatać, a Młody zaczął się drzeć. Ale przybył Rycerz Ojciec P-ERO na ratunek, nieświadomy do końca, co się wokół niego dzieje. Uratował telefon, zakleił dziury, wywiercił nowe, szafę przykręcił, ręce otrzepał, czoło otarł z potu i sapnął, że dobrze wrócić po pracy do domu. Po czym zapytał: "coś się przypala?" Jesooooo, zupa!  Matko - P(Olkowy) Hero! Ale że Matka P(Olka) lubi dostarczać Ojcu P-ERO rozrywek, zapakowali dzieci do samochodu i pojechali na jeden z supermarketowych parkingów, gdyż Matka P(Olka) uczy się jeździć. I naprawdę dobrze jej idzie. Oj no, co z tego, że czasem cedzi przez zęby: "no żesz kurwa, czemu ty nie jedziesz głupi debilu?!". Ojciec P-ERO ze stoickim spokojem odpowiada: "włącz silnik". Ale wczoraj Ojciec P-ERO swój stoicki spokój schował do kieszeni. I zbladł nawet. Bo Matka P(Olka) pomyliła homoseksualistę gazu z homoseksualistą hamulca. Matka P(Olka) też zbladła. Przerażony Pierworodny po cichu poprosił Tatusia, żeby mocniej przyciągnął pasy w jego foteliku. Ojciec P-ERO jednak nie traci głowy i mimo że blednie, nadal ma poczucie humoru. Na pytanie Matki P(Olki): "Kochanie, a co by się stało, gdybym jednak walnęła w ten mur?" odpowiedział:  "hmmm... w pierwszej kolejności musiałbym przesunąć termin NCT."  (przegląd techniczny samochodu)

3 września 2015

Matka P(Olka) o lęku separacyjnym i nie tylko

Ojciec P-ERO imprezuje. Znaczy się integruje. Często się ostatnio integruje, Matka P(Olka) zaczyna się obawiać, że się w końcu Ojciec P-ERO zintegruje z kimś tak na dobre i pójdzie w siną dal. A o siną dal nie trudno, szczególnie w Irlandii o tej porze roku. Dziś siną dal Matka P(Olka) miała za płotem prawie. A jeszcze parę dni temu Matka P(Olka) i zwierzaki (czytaj: dzieci) grzali dupkę w ciepłym kraju. A co! Kto bogatemu zabroni byczyć się w ciepłym kraju, hę? Ba, przez miesiąc! no to se poleciała Matka P(Olka) z dziećmi do ojczyzny, a tam 40 stopni. W cieniu. O cieniu. Matka P(Olka) dostała pierdolca już na lotnisku w Pyrzowicach, kiedy buchnęło żarem. I tak przez 32 dni.... 32 dni wakacji... Matka P(Olka) miała leżeć i pachnieć. Leżał i pachniał Ojciec P-ERO po pracy, bo przy dziesięciu stopniach to można sobie pachnieć, a jak dzieci nie ma, to i nawet leżeć. Matka P(Olka) ani nie leżała, ani nie pachniała. Ale za to zrobiła sobie tatuaż. Taki na zawsze, choć Baśka uparcie twierdzi, że Matkę P(Olkę) kot podeptał i się zagoi. A to taki tatuaż na wieki wieków. Już są plany na kolejne :) i cycki Matka P(Olka) też sobie wakacyjnie poprawiła. Dobry stanik i cycki pod brodą. Teraz, jak Młody cyca ciągnie, to do szyi się tuli, a nie do pępka. Cóż to były za wakacje! Ale Matka P(Olka) nie o tym chciała. Miało być o lęku separacyjnym. Mądre książki mówią, że zaczyna się w ósmym miesiącu życia dziecka. Młody rozwija się więc książkowo. Pełza to to po ziemi i tylko szuka Matko - P(Olkowych) nóg. Wydaje z siebie przy tym dźwięki, których Matka P(Olka) do tej pory nie znała, a które świadczą o wkurwiku małego człowieka. Bo ani to to głodne, ani śpiące, ani mokre nawet. Pełza to to przy stopach i ryczy, a jak spojrzy w oczy, to jakby chciało powiedzieć: weź mnie na ręce.  I tu wszyscy śpiewamy piosenkę Arki Noego: weź mnie, weź mnie na ręce... i nie potrzeba nic więcej....   Matka P(Olka) znika z pola widzenia na dłużej niż sekunda, to to już wydaje ten dźwięk. Prawdopodobnie sąsiedzi już też wiedzą, że Młody przechodzi okres lęku separacyjnego. I prawdopodobnie również gorliwie się modlą, żeby szybko minął. Jutro Szefowa Baśka zaczyna przedszkole. To dopiero będzie cyrk i pokaz separacyjnego lęku, o którym się nie śniło filozofom. 

Oooo, Ojciec P-ERO wrócił... czyli to jeszcze nie ten wieczór, kiedy trzeba go pakować :) Ufff!