29 marca 2017

Matka P(Olka) vs pająk

To, że Matka P(Olka) pająków nie lubi, wie każdy, kto choć trochę Matkę P(Olkę) zna. Kto zna ją lepiej, ten wie, że pająków nienawidzi, a przy tym boi się ich panicznie. Ale na tej wsi pod Dublinem, co to jest 100 km dalej, pająków jednak trochę jest. Różne są. Małe, duże, bez dupy, z wielką dupą, łyse, z włosami. Wszystkie jednak mają jedną cechę wspólną. Każdy z nich, KAŻDY, wyłazi wtedy, kiedy Matka P(Olka) najmniej się go spodziewa. Reakcje Matki P(Olki) bywają bardzo różne, najczęściej jednak krzyczy "kurwaaaaa" i po prostu spierdala. Pająk w tym samym czasie krzyczy "kurwaaaaa" tylko że ciszej i spierdala w drugą stronę. Później Ojciec P-ERO, popularny już bohater rodziny, ma za zadanie znaleźć gnoja i uwalić. Teraz pole do popisu ma, bo dom duży to i szukać jest gdzie, a trzeba wam wiedzieć, że Matka P(Olka) nie odpuści, dopóki zwłok nie zobaczy. Jednak zdarza się, jak dziś na przykład, że pająk pojawia się pod nieobecność Ojca P-ERO nagle i szybko i równie nagle i szybko chce uciec. I wtedy nie ma czasu na myślenie. Oczywiście mogłaby Matka P(Olka) szybko zapukać po sąsiada. Ale jest ryzyko. Bo sąsiadowa żona mogłaby pomyśleć, że Matka P(Olka) słabość do sąsiada ma i prawdopodobnie bo kilku razach Matka P(Olka) dostałaby po ryju. A z sąsiadami to jednak warto w zgodzie żyć. Tak więc czasem od razu trzeba działać. I dziś Matka P(Olka) zadziałała w duecie z Barbarą.

MP: Aaaaaaaaa qwa pająk, qwa qwa, co robić?!
B: Aaaaaaaa mamoooo pająk!!!
MP: Basiu tylko spokojnie, nie krzycz dziecko. Qwa, ucieka!
B: Mamo, popsikaj go tym (dezodorant)
MP: (Matka P(Olka) wywaliła pół butelki na skurczybyka, a ten ciagle przebiera tymi swoimi nóżkami ośmioma) Cholera, nie działa! Baśka, odsuń się.
B: Mamo, to weź to na pająki, co tam masz w rogu (spray na owady, niezawodny, tak mówią w reklamie)
MP: (Matka P(Olka) pół sprayu wypsikała, co by uwalić gnoja, a ten dalej przebiera tymi swoimi nóżkami ośmioma). Baśka, buta przynieś!
B: (Baśka leci na dół i się zaczyna): Mamooooo
MP: co?!
B: A jaki but mam ci prznieść?
MP: Basiu, obojętnie, tylko szybko!!!
B: Mamoooo, a może być czerwony?
MP: Tak Basiu, może, chodź na górę szybciutko!
B: Mamoooo, a ten czerwony wysoki czy niski?
MP: Baśka błagam Cię, niski!
B: Mamoooo, a te wysokie czerwone są od Marty?
MP: Tak!
B: A dlaczego ich nie zabrała?
MP: Baśka, zlituj się!
B: Mamooo, a ten niski czerwony to chcesz prawy czy lewy?
MP: Basiu, może być prawy, chodź!
B: Ale ja nie wiem, który to jest prawy!
MP: Baśka!!! w tej chwili do góry z tym butem!
B: (przyniosła i trzyma w ręce) Mamo, ale jesteś ze mnie dumna, że go przyniosłam???
MP: jestem Basiu, daj buta.
B: Mamo, a gdzie ten pająk?
MP: Qwa, uciekł.....


28 marca 2017

Matko - P(Olkowe) zmiany, zmiany, zmiany...

Matka P(Olka) schudła. W październiku zeszłego roku. Zdążyła już od tego czasu przytyć i schudnąć znów. No dobra, tylko przytyć. Ale chce schudnąć, to tak jakby już się liczyło, c'nie? W szafie wisi tylko rozmiar S, ale skoro da się jeszcze dupę wcisnąć, to nie ma tragedii. 
Poza tym Matko - P(Olkowa) rodzina przeniosła się ze stolicy na obrzeża stolicy. I choć te obrzeża są oddalone od Dublina o 100 km, to jednak ładniej brzmi. To tak, jak najdalej wysunięta dzielnica Warszawy. Wiecie jaka jest? Sosnowiec. No to wieś, na któej mieszka Matka P(Olka), to najdalej wysunięta dzielnica Dublina i tej wersji się trzymajmy. I na tej wsi Matka P(Olka) do niedawna nie miała żadnych znajomych. Ale Pierworodny, na którego zawsze można liczyć, zorganizował akcję Przygarnij Kropka i znalazł Matce towarzystwo. Dzięki Bogu za dzieci... Fajnie tu. Dom duży, więc jak zwierzaki się leją, to Matka P(Olka) nie słyszy za bardzo. Niestety jak już się drą Mamooooooo, to słyszy, ale czasem udaje, że jednak nie. Z zasady Matka P(Olka) nie reaguje, dopóki nie leje się krew. Nie wyczytała tego w żadnym rodzicielskim poradniku, więc nie poleca, chyba, że na własną wyłącznie odpowiedzialność. Metoda jednak bardzo praktyczna, pozwala czasem usiąść. Jest to bardzo wskazane, ponieważ Matka P(Olka) nabija 12 km dziennie. Pieszo. Więc jak już może sobie usiąść, to siedzi i modli się, żeby akurat wtedy nie polała się na górze krew. Ojciec P-ERO zakupił Matce P(Olce) samochód. Pełnoletni, więc można spokojnie w nim bluzgać, co zdarza się Matce P(Olce) jak tylko włoży klucz do stacyjki. I całkiem ładny, w kolorze FROZEN. Kto ma córkę, ten wie dokładnie, co to za kolor. W dokumentach napisane jest, że zielony. Ten, kto tak stwierdził, z pewnością nie miał córki. I tak sobie stoi na parkingu i całkiem ładnie wygląda ten Matko - P(Olkowy) samochód w kolorze FROZEN. Czasem nawet Matka P(Olka) do niego wsiądzie. Ale że stacza się z górki, Matka P(Olka) grzecznie odstawia go na parking i dalej popierdala pieszo. 
Młody ma bunt. Dwulatka. Znajomi mówią - przejdzie. Matka P(Olka) wie, że nie przejdzie, a jedynie zmieni się na bunt trzy, cztero - latka itd... Matka P(Olka) wie, co mówi, bo ma te bunty od siedmiu lat dzień w dzień. Pyszczą te zwierzaki, wyrobiły się cholery jedne. Matka P(Olka) już wcale się nie cieszy, jak ludzie wokół mówią, że zwierzaki do Matki z charakteru podobne. Nie cieszy się, bo wie, że ma potrójnie przejebane. 
Ostatnio była u Matko - P(Olkowej) rodziny Matka Ojca P-ERO. Na miesiąc. Wyzwanie! Na szczęście Ojciec P-ERO tuż po zmierzchu napełniał obu Matkom kieliszki i dało się przeżyć. Jedną rzecz Matka Ojca P-ERO stwierdziła bezbłędnie. Któregoś wieczoru bowiem Matka P(Olka) wydarła się matczynym, pełnym miłości głosem, do zwierzaków: przestańcie wreszcie żreć te chipsy i uciekajcie do góry! Matka Ojca P-ERO stwierdziła wtedy całkiem nawet spokojnie: Ola, teraz chyba wszyscy w okolicy odstawili chipsy i pobiegli na górę ;)