25 października 2017

o różowych spodniach z różowej piżamki w prosiaczki :P

Są takie środy, po których człowiek, a konkretnie Matka P(Olka), powinien zakopać się ze wstydu pod ziemią. W okresie helołinowym nawet wskazane, bo zawsze można znienacka kogoś po stopie posmyrać i już plus 100 do dobrej zabawy. Oczywiście dla tego, kto pod ziemią, bo ten nad to ze strachu zesrać się mógłby. Dziś właśnie jest taka środa, po której Matka P(Olka) już zaczęła kopać dołek w ogródku. 

No bo to było tak. 

Matka P(Olka) śpi. Nagle wpada do sypialni lekko rozdarta Barbara. Matka P(Olka) zna Barbarową skalę rozdracia i na Śniętego Bobra, było to lekko. 

- Mamooooo, a u mnie w pokoju jest duży pająk!!!

W pierwszym odruchu Matka P(Olka) miała zaproponować Barbarze przyniesienie packi, ale pomna doświadczeń sprzed kilku tygodni (TUTAJ) postanowiła zwlec się z łóżka i wziąć packę sama. Po drodze przeklęła wszystkie pająki świata i z myślą, że ten oto spajder na pewno wcale nie jest taki strasznie ogromny, wmaszerowała do Barbarowego pokoju uzbrojona w piękną różową packę, która to packa niejedną pająkową dupę już klapnęła. Z miną pod tytułem "qwa nie podchodź do mnie" rozgląda się Matka P(Olka) po ścianach i nagle JEST!

Przy obecnej wadze nie spodziewała się Matka P(Olka) po sobie tak szybko rozwijającej się prędkości. Wybiegła z domu w różowych kapciach i w różowej piżamie w prosiaczki i z różową packą. I z nadzieją, że sąsiadka jest jeszcze w domu. Musicie Państwo Drodzy wiedzieć, że żeby wybiec z Matko - P(Olkowego) domu i wbiec do domu sąsiadowego, trzeba wziąć zakręt. I Matka P(Olka) z gracją, na jaką pozwala obecna waga, ten zakręt wzięła. I na tym zakręcie Matce P(Olce) spadły te różowe spodnie z różowej piżamki w prosiaczki. Potknęła się Matka P(Olka) o różowe kapcie próbując wciągnąć na siebie te nieszczęsne różowe spodnie z różowej piżamki w prosiaczki. Nie bacząc na to, że pół osiedla miało okazję zobaczyć Matko - P(Olkowy) zadek, który bądź co bądź specjalnie maleńki to raczej nie jest, wpadła zziajana Matka P(Olka) na odjeżdżający już samochód i zawołała:

- Paula, błagam, pająk!!! 

Dobrze, że to Paula, bo gdyby Szanowny Sąsiad siedział za kierownicą, móglby być lekko zażenowany, wszak niecodziennie sąsiadki bez spodni wołają o pomoc. Niemniej jednak kiedy Matka P(Olka) przywdziała już odzież, wytargała lekko oszołomioną Sąsiadkę z samochodu, wręczyła różową packę z miną pod tytułem ZABIJ GNOJA. 

Zabiła...
A jakże...
Ochów i achów nie było końca...
Dzieci wiwatowały, nadmuchały balony, przywdziały czapeczki i ogólnie impreza HIP HIP HURRA!!!

No dobra, nie było imprezy... przecież była 8:30 rano... 

Minus całej akcji jest taki, że zwłok pająka nie znaleziono. Plus taki, że skoro różowe spodnie z różowej piżamki w prosiaczki spadły, to znaczy, że Matka P(Olka) schudła.
Bo trzeba Wam wiedzieć Drodzy Państwo, że Matka P(Olka) zrobiła porządki w szafie i jedyne w co się obecnie mieści, to czapka. Żeby było śmieszniej, to  z daszkiem qwa, na zimę idealna. No i oczywiście mieści się również w różowe spodnie z różowej piżamki w prosiaczki. Ale o tym, że się w nie zmieszczą dwie Matki P(Olki), wie już pół osiedla. I jutjub prawdopodobnie już też :P


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz