14 czerwca 2017

o tym, że są środy i środy...

Matka P(Olka) obudziła się o 6:00 pełna werwy i optymizmu i pomyślała sobie, że to będzie dobry dzień. O 7:30 przypomniała sobie, że jest środa i cały plan jasny szlag trafił. A w Matko - P(Olkowym) domu dzieje się:

Dziecko nr 1 wkroczyło w okres poczwarki i traci zęby jeden za drugim. Zębowa Wróżka nie wyrabia, a Pierworodny liczy, ile będzie miał kasy, kiedy wypadną wszystkie zęby. Naliczył, że to będzie jakieś 90 euro i 16 centów. Te 16 centów Matce P(Olce) się nie zgadza, więc chyba gdzieś znalazł i przywłaszczył. O 2:30 w nocy Pierworodny obudził się, znalazł pod poduszką wartościowy papierek, chciał przybiec do Rodzicielki się pochwalić, ale zbyt gwałtownie wyskoczył spod kołdry i złapał go skurcz. W rezultacie o 2:32 na nogach stał cały dom, bo Pierworodny nie wie, że w nocy krzyczy się przecież po cichu. Matka P(Olka) poojojała, bo wiadomo, że ojojane miejsca bolą mniej. I dziecko nr 1 zasnęło. Zasnął cały dom to i Matka P(Olka) położyła się chcąc zasnąć. I gdy już prawie prawie przenosiła się w czeluście słodkich snów, coś wskoczyło jej na twarz. Rudy. Oczywiście żadne z Matko - P(Olkowych) dzieci nie jest rude, wszak ojcem całej trójki jest Ojciec P-ERO. To kot. Matko - P(Olkowa) rodzina adoptowała Rudego jakoś niespełna dwa miesiące temu. A Siostra ostrzegała: nie bierz rudego kota, bo rude są głupie. No i jest ci on. Rudy i głupi. Wymyśliła sobie Matka P(Olka), że na tej wsi, co to jest na obrzeżach Dublina, zaprzyjaźni się z naturą i zaczęła hodować kwiatki. Rudy zeżarł już trzy. I potłukł dwie donice. Średnio o północy i o 4:30 włącza mu się mizianie i trzeba miziać. Siedzi na Matko - P(Olkowej) zaspanej twarzy i mruczy. A jak mruczenie nie działa, to dotyka mokrym nosem tak długo, aż Matka P(Olka) zacznie miziać. Później odwraca się dupą i sobie idzie. Za kilka tygodni dołączy drugi, młodszy, biały i oby mądrzejszy. 

Dziecko nr 2 upierdoliło sobie grzywkę. Nie... nie obcięło, nie skróciło. Upierdoliło tak, że grzywki nie ma teraz wcale. Nie byłoby tragedii, gdyby nie fakt, że dziecko nr 2 jest dziewczynką i jednak miło byłoby, gdyby to dziecko jakoś po ludzku wyglądało. Dopiero po kilku godzinach Barbara łaskawie przyznała się, gdzie schowała resztki. Oczywiście, że do kalosza, no przecież to jest zupełnie właściwe miejsce na upierdoloną grzywkę. Głupia Matka P(Olka) się nie domyśliła. Dziecko nr 2 we wrześniu zaczyna szkołę. A że w szkole obowiązuje granatowy mundurek i to nie pod postacią sukienki z falbanką i pierdolną kokardką z tyłu, a pod postacią zwykłego dresu, w dodatku z koszulką polo, dziecko nr 2 już jest wstrząśnięte.... To będzie nie lada sukces wcisnąć ją w ten dres i nakazać się ładnie uśmiechnąć do pierwszego szkolnego zdjęcia. Matka P(Olka) już wie, że będzie wtedy miała środę. 

Dziecko nr 3 mówi. Mówi bez przerwy. Bije na głowę dziecko nr 1 i dziecko nr 2 w ilości wypowiadanych słów i Matka P(Olka) już wie, co miała na myśli jej mama, mówiąc, że karma wraca. Młody za dni kilka żegna się z pieluchami. Jeszcze o tym nie wie, ale Matka P(Olka) już się cieszy i wie doskonale, że NIGDY WIECEJ PIELUCH! 

I nigdy więcej dzieci. I zwierząt oprócz nowego kota.  I nigdy więcej mężów. Ojciec P-ERO starcza za stu....

Ps: Fajnie na tej wsi ;-)
Ps2: Matka P(Olka) opanowała jazdę samochodem do tego stopnia, że kiedy Ojciec P-ERO siedzi obok, powtarza tylko jak paciorek: zwolnij kurwa zwolnij! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz